wtorek, 7 września 2021

Pogoń za lisem

          Biesiada u Mira i trochę polatania po okolicznych górkach.


Tak wyglądał łańcuch na kilka dni przed wyjazdem. Pomyślałem że go trochę oczyszczę. Ale nie sprejami. Wydaje mi się że one tylko wpychają brud głębiej.

Zdjąłem łańcuch i wyszejkowałem go w benzynie. Łańcuch zwykły, bezoringowy więc nic mu to nie zaszkodzi. Po szóstym razie benzyna przestała wyglądać jak coca-cola. Potem jeszcze raz w rozcieńczalniku i na stół do wysuszenia.

Po wysuszeniu zakropliłem na każde ogniwo kroplę oleju i zakleiłem to smarem w sprayu do łańcuchów.

Założyłem, spiąłem nową zapinką i jeszcze na każde ogniwo dałem po kropli smaru łożyskowego. Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów smar sam powciskał się tam gdzie trzeba.

W ten sposób mam czysty, nasmarowany i niechlapiący łańcuch.

Trochę się nie mieści. ;)

Większość drogi z Warszawy w okolice Rzeszowa była w deszczu. Przerwa ze 100km od celu na obiad i chwilę odpoczynku.

Z 50km przed celem przestało padać. Ale chmury wcale się nie uspokoiły. Widoki trochę przerażające. Pora dnia jeszcze widna a prawie całe niebo okryte grubą warstwą ciężkich, czarnych chmur. Do tego chłodny wiatr. Zarąbisty klimat. ;)


Pobudka nad ranem u Mira na ranczu. Pogoda nadal pochmurna ale już bezdeszczowa.

Mokro nie mokro, coś pojeździć trzeba. Zakładam suche skarpety, suche rękawice które wożę na zmianę i dzida.

Zdjęcie jak z Boliwii. ;)


W zeszłym roku przejeżdżaliśmy obok niego z Mirem. Opel Campo Pickup porzucony w lesie, prawdopodobnie po kradzieży bo ma rozprutą stacyjkę. Reszta całkiem kompletna. Pod maską brakuje tylko akumulatora.

Wieczorem pogoda się poprawia i miejscami widać czyste niebo.

Kocioł wrze. A co w kotle?

Same dobrocie. ;)

Suszenie nóg i butów. Nogi wysuszone, buty przyjarane. ;)

Trzeciego dnia, tzn w sobotę bo przyjechałem tutaj w czwartek w końcu słoneczko praży. Przemoczone ciuchy parują na rozgrzanej trawie.

Brytyjskie Derbi sprzedawane na wyspach pod nazwą "UM". Rocznik 2017, jeżeli dobrze pamiętam. Kolor fabryczny.


Pora na 'górkę'.



Wystarczy trochę popchnąć i wjedzie. ;)



Arczi na Trampie..

..nie potrzebuje 'popychania'..




Pojeżdżone po górkach, można wracać. ;) Wracam na bazę, pakuję graty, żegnam się z ekipą i obieram kurs na chatę.

Gdzieś w połowie drogi taki leśny, przydroży parking.