piątek, 23 września 2011

Ostatnia podróż Niebieskiego Rometa

23.09.2011, 44km

          W drodze na zlot Banitów Azjatyckich Motocykli Dzierżąznej mój Niebieski Romecik wyzionął ducha. Silnik się zablokował i nie szło go ruszyć. Po powrocie do domu wyjąłem silnik z motocykla i przeprowadziłem sekcję zwłok celem znalezienia przyczyny. Koniec Niebieskiego Romecika.

            Wyjechałem z mojego osiedla na Warszawskim Gocławiu i zacząłem przeprawiać się na zachodnią stronę miasta. Gdy silnik się rozgrzał, zaczęły pojawiać się pierwsze nienaturalne zachowania skrzyni biegów. Zaczęła chodzić trochę ciężej niż normalnie. Biegi musiałem zmieniać mocniej, a załączając się wskakiwały głośniej. Gdy wjechałem w ul. Kasprzaka, drogę wylatującą z Warszawy we właściwym dla mnie kierunku, skrzynia pracowała już na tyle ciężko, że zrozumiałem, że w silniku dzieje się coś złego. Na przestrzeni dziesiątek tysięcy kilometrów zdążyłem poznać różne czkawki tego motocykla. Czasem skrzynia strzeliła, pierwszy bieg wyskoczył, albo w ogóle się nie załączył i tak dalej.. Ale to, co działo się tym razem nie działo się nigdy wcześniej. Stąd już wyjeżdżając z Warszawy zdałem sobie sprawę, że tym razem w końcu coś pierdyknie. Kwestia tylko, kiedy.

            W Ożarowie Mazowieckim silnik zaczął wydawać gwizd. To już jest zachowanie alarmowe, więc zjechałem na pobocze. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to awaria układu smarowania. Być może padł jakiś uszczelniacz i silnik wjarał cały olej. Sprawdzam stan oleju. Stan dobry. Pobocze było ciasne a droga ruchliwa więc pomyślałem, że podjadę na najbliższy parking czy stację i sprawdzę co się dzieje pod deklami. Zapaliłem silnik i ruszyłem. Na pierwszych światłach pojawił się zgrzyt i silnik stanął. Nie szło go zakręcić rozrusznikiem, kopniakiem ani nawet przetoczyć. To już bardzo zły znak. Pora zatem wracać do domu.

            Od swojego miejsca zamieszkania odjechałem na odległość 22km. Zbaczając trochę z drogi mógłbym podjechać z nim SKM do Śródmieścia czy nawet na wschodni ale mając na uwadze schody na peronach uznałem, że.. zrobię sobie spacer. Rozpiąłem więc łańcuch, zdjąłem zacisk hamulcowy i zacząłem wracać..

            Ostatnie zdjęcie Rometa w parku pod Pałacem Kultury, gdzie na ławce kończę wcinać bułki kupione po drodze. Wisłę wziąłem Mostem Poniatowskiego bo na przejściach niema tam schodów. Są tylko 3 czy 4 schodki. Przypadkowy rowerzysta pomógł mi wnieść na nie motocykl.

            Do domu dobijam o 23.00. Motocykl parkuję w tym miejscu, co zawsze, ale nawet już go nie blokuję. Wracam do domu ledwo żywy. Sen.

Części z Niebieskiego Romecika.

Jednak dla mnie najciekawsze było to. I co tak na prawdę stało się w środku. 

Zdjęta pokrywa głowicy i otwarta klawiatura rozrządu.

Zdjęte popychacze.

Fabryczny odrzutnik oleju z urwanym króćcem.

Napęd rozrusznika.

Zębatka zdawcza.

Kolektor wydechowy.

Zdjęty kapsel lewego dekla a w głębi widoczna śruba do obracania wałem.

Zegary z historycznym przebiegiem zostawiam sobie na pamiątkę.

Efekt smarowania linki prędkościomierza.

Skamieniałe kości.

Napęd linki obrotomierza.


Tak wygląda obrotomierz.

Rozrusznik.

Głowica. Przy jej odkręcaniu rozłupałem 2 nasadki.

Zdjęta głowica.




Zdjęty cylinder. Próg był wyczuwalny ale nie był duży.


Napęd szpilek rozrządu.

Porysowany tłok od strony filtra powietrza.



Prądnica.

Koło magnesowe.

Dekiel sprzęgła. Popychacz sprzęgła i napęd obrotomierza.

Sprzęgło, odśrodkowy filtr oleju i pompa oleju.

Rozbieramy sprzęgło..

Łożyska na wale są ok.


Tak wygląda rzekomo rozpadający się zabierak tylnego koła. Wymieniony był przy przebiegu 32tys km i jeździł od tamtej pory do dnia dzisiejszego.

Bęben

Fabryczna przednia opona.

Napęd prędkościomierza.

Zacisk i fabryczne klocki hamulcowe.


Gaźnik. Fabryczny.

No i bierzemy się za skrzynię biegów.




Tarcze jeszcze dobre. Sprzęgło było wymienione przy 32tys km.



Silnik przepołowiony. Po odkręceniu ostatniej śruby kartery same rozjechały się na boki.

Na pierwszy rzut oka wszystko jest okej.


Napęd kopniaka.


Wałki skrzyni.

Stalowy pierścień siedzący w gnieździe łożyska wału.

A oto winowajca całego zamieszania. Łożysko zbiorczego wałka skrzyni biegów...


..które to łożysko siedziało w tym gnieździe po prawej stronie.

Fabryczne szczęki hamulcowe.

            Mimo to, patrząc na przestrzeni tych czterech lat, Romet spisał się dzielnie. Pokazał na co go stać i zszedł ze sceny w odpowiednim czasie i stylu. Swoje widział. Nie jeden GoldWing mógłby mu pogratulować. Nie jedno BMW by przy nim wymiękło. Drugiego takiego prędko nie będzie. O ile w ogóle kiedykolwiek będzie.