sobota, 18 lipca 2009

Parowozownia Wolsztyn, Romety, zamki i Bieszczady

09...18.07.2009 (10 dni), 2549km

          Głównym motywem wyjazdowym był zlot Romeciarzy, który był niedaleko Kotliny Kłodzkiej, ale z racji wolnego czasu wyjazd nieco się rozrósł. Efektem były całe dnie spędzone na jeżdżeniu po górach i oglądaniu różnych zamków. Byłem też w fabryce Rometów w Podgrodziu i w paru innych ciekawych miejscach. Była spalona elektryka, ściąganie do serwisu i inne przygody. A to wszystko przy wyjątkowo słonecznej pogodzie. Wyjazd udany jak mało który.


Chmury jeszcze przez sporą trasę na mnie patrzyły.

Niezły lufcik.

Tak to wszystko wygląda z przybocznego cmentarza.


Włocławek. I miejsce zamordowania ks. Popiełuszki.

Zapora Wiślana.


Włocławiańska wieża ciśnień.

Wylatowo! Obok Mogilna. Chyba jedyne miejsce w Polsce, gdzie jakiś czas temu pojawiały się taaajeeemniiiczeeee.. kręęgi w zboożuu.... Oczywiście zrobione przez kosmitów.

Hanting!

Grzeje z rana, oj, grzeje.

Kościół w greckim stylu.


A na końcu jest skansen. Popatrz, jakie miejsca można przypadkiem znaleźć. A zatrzymałem się tylko coś zjeść.

Wolsztyn.




Pracujący parowóz w tak naturalnej scenerii to chyba po raz pierwszy widziałem.

Muzeum. Albo wrakowisko.

Ciekawiły mnie zawsze tłoki. I mechanizm zmiany kierunku tłoka z pchania na ciągnięcie przy jednostajnym podawaniu takiego samego ciśnienia pary. Niestety w ten sposób tego mechanizmu się nie zobaczy.


Kocioł

16 atmosfer. Nieźle. W kołach mam tylko dwie.





Jest i słynna obrotnica.


I cała parowozownia.



Jak to jest. Że niby parowóz, ale wysokie napięcie sieci elektrycznej..

..bo nie myliłbym sieci elektrycznej z instalacją elektryczna parowozu. Choć z drugiej strony to ciekawe, skąd w parowozie jest prąd, skoro w lampach siedzą normalne żarówki na 230V.

Może odpowiedź tkwi tutaj? No bo niema w parowozie żadnego obrotowegi silnika, do którego możnaby podpiąć prądnicę. Może tu jest jakaś turbina parowa? Ktoś wie?


Taki duży parowóz a otwór do kotła niewielki. Ledwo łopata wejdzie.

Buszujący w zbożu.

I zbiórka na stacji z pierwszym oddziałem Romeciarzy.

Zamek Książ.

Chyba jeden z najbardziej tajemniczych zamków w Polsce, jeśli rozpatrywać go pod kątem historii ostatnich dwóch wieków.

Później pojechaliśmy do Palmiarni.

Jednego z największych niemieckich przedsięwzięć budowlanych na terenach obecnej Polski. Nigdy nie ukończony. I tak na prawdę, nigdy do końca nie zbadany ani co do przeznaczenia, ani co do poczynionych, nieukończonych prac.


Romety sznurem!

Czarno-biała owca.

Oczekiwanie na posiłkowanie.

Lubachów. Tama na Bystrzycy. Jedna z największych tam w Polsce.




Zamek Grodno. Nawet na zdjęciu widać zapach pieczonych na rusztach kiełbas.


Podobno czasem wpuszczają tutaj wieczorem dziewczynę w białych szatach, która biega po zamku i przypomina miejscowym o duchowych legendach.


Twierdza Kłodzko. Byli tutaj nagrywani Czterej Pancerni. Wprawne oko możne poznać te schody. Są w ostatnim odcinku. Załoga biega po nich, jakby wbiegali na dziesiąte piętro. A tak na prawdę biegali po nich w kółko w tą i z powrotem, bo schodów jest raptem tyle, co na zdjęciu wyżej. ;)

Kłodzko. Bardzo podobny kadr jest w Czterej Pancernych. Na chwilę przed postrzeleniem kapitana Pawłowa.






Po twierdzy pojechaliśmy do TomJaga. Pospawałem ułamany uchwyt stelaża kufra w Romecie.

Kaplica czaszek w Czermnej.

Po kaplicy oprowadza zakonnica, która jednak prosiła by nie robić zdjęć. Ale dla ciekawych, zdjęcia można sprawdzić sobie na necie.


Zabytkowa kopalnia złota "Złoty Stok". I zabytkowa ciuchcia z wagonikami przed kopalnią.

Pogoda jest zaskakująco dobra.

Zamek Moszna. Wszystko fajnie, tylko gdyby nie miał tej nowoczesnej przybudówki. Trochę nie pasuje.

Kemping w Wiśle. Obok Ustronia. "Tam, skąd Wisła wypływa".



Korek. Roboty drogowe.

Nasza piękna Polsza.


Właśnie ta.

Niezłe leje. Ciekawe, jak oni to zbudowali, skoro z jednej strony jest ściana wody.


Zamek Niedzica. Myli mi się z Nidzicą. Też tam jest zamek. Tylko, że te dwie miejscowości dzieli jakieś 650km!

Takich znaków w Polsce nie jest dużo. A mogłoby być. ;)

Widok z wieży na zaporę.

Dziedziniec nie jest wielki. Zameczek taki w sam raz na mieszkanie. Nie za duży, nie za mały.




W Bieszczady!


Noc spędziłem na terenie fabryki. Ochroniarz miał już cynk i wpuścił mnie wieczorem na teren. Na parkingu zająłem dwa miejsca. Jedno na Rometa, drugie na namiot.

W siedzibie Rometa wywołałem spory entuzjazm. Chyba o mnie gdzieś już czytali. W trakcie wcześniejszych korespondencji zapytałem ich, czy zgodziliby się przeprowadzić generalną naprawę motocykla. Zgodzili się. Zatem w pierwszych godzinach odstawiłem go na serwis.

Z serwisami u różnych dilerów bywa różnie. Zazwyczaj słabo. Ale ten był na wysokim poziomie.

Od razu wzięli się za robotę. Sporo przy nim jest do zrobienia.

Dwie godziny później.

A co w tym czasie robiłem ja? Zwiedziłem sobie fabrykę.


Tak na prawdę cała fabryka Rometa, to sama montownia w której składa się gotowe elementy i podzespoły.


Nie składa się tutaj wszystkich Rometów tylko niektóre modele. Ale fabryka się rozwija i pojawiają się taśmy montażowe coraz to nowych modeli, które dotychczas, tak jak na przykład mój egzemplarz do tej pory pochodziły wyłącznie z Chin.

Próba trakcyjna. Test spalin, silnika, świateł i hamulców. Jest też test prędkościomierza i o dziwo pokazuje dobrze. O dziwo, bo z reguły prędkościomierze w Rometach, a już w szczególności w K125 przekłamują i sporo zawyżają.

Silniki są odpalane na "kroplówce", nie wlewa się paliwa do zbiornika.

Przyrząd do ustawiania świateł.

Oczywiście silniki przyjeżdżają gotowe na palecie, zalane olejem. Dalej są składane w Chinach. Podobnie jak koła, które przyjeżdżają już z oponami i łożyskami. Także cała fabryka to tak na prawdę tylko linie montażowe i to tez gotowych podzespołów.

Niestety z moim Rometem nie wyrobili się na ten sam dzień więc firma postawiła mi hotel w Dębicy i tam przekimałem do następnego dnia. Prawdę mówiąc, to padłem na wyro i nawet nie pamiętałem, kiedy zasnąłem.

Podobno skończyli Rometa. Idę go obejrzeć. Nowe szpilki i nowa głowica. Sama głowica była jeszcze dobra, ale pourywały im się śruby wydechu więc wstawili całą nową głowicę.

Nowy wydech. Który już nie brzęczy.


Nowe kierunki i tylna lampa. Poprzednie latały i były już poklejone.

Nowa dźwignia zmiany biegów. Poprzednia miała już duże luzy.

Nowa dźwignia tylnego hamulca.

Stare części. Wymienili mi też przednie lagi, zabierak, tylne szczęki, filtr i kompletne sprzęgło. Nic nie płaciłem. Wszystko na koszt firmy. Cały serwis był przy przebiegu 32tys km.

Pożegnanie z dziewczynami z działu marketingu.




Cerkiew w Smoleniu.



Schron kolejowy w Stępinie.