środa, 27 maja 2009

Rometem na Nordkapp

01...27.05.2009 (27 dni), 8566km, (+ ok. 114km promami)

          Zeszłoroczny wyjazd nad Gibraltar był na tyle udany, że z początkiem nowego roku pojawiły się nowe pomysły. Główne z nich to Nordkapp i Islandia. Na miesiąc przed wyjazdem decyzja zapadła na Nordkapp. Pojechaliśmy w tym samym składzie osobowym co i w zeszłym roku. Paweł na CG125 a ja na Romecie Z125. Skandynawia przerosła moje śmiałe oczekiwania. Krajobrazy biją na głowę wszystkie inne miejsca, w których do tej pory byłem. W dodatku, że jak się okazało, o tej porze jest tam jeszcze sporo śniegu.



Noc była zimna. Piździ jeszcze krótko mówiąc. Ale dzień słoneczny i upalny. Zwijamy obóz i opuszczamy miejsce.
Jechaliśmy po GPS. Krótkimi trasami. Trafiały się i szutry i polne drogi.

Ciekaw jestem, jak ta droga wygląda jesienią.

Zatrzymujemy się przy piramidzie w Rapie. To stary grobowiec, który do niedawna był zagrzebany w lesie i przez nikogo nie znany. Jeden artykuł w gazecie spowodował, że w ciągu kilku lat wybrukowano do niego chodnik a przy drodze powstał płatny parking i budka z pamiątkami.

Kolejny przystanek pod wiaduktami w Stańczykach. Widziałem je na wielu zdjęciach, ale nigdy nie byłem pod nimi. Faktycznie są spore. Choć i tutaj jest już parking i buda z hot-dogami. Biznes kwitnie. Jeszcze kilka lat temu nie było tu nic.. ..poza akweduktami..

Torów brak. Tak na prawdę jest to fragment niedokończonej linii kolejowej. Wielka inwestycja, która nigdy nie doczekała się końca.

Dziki nocleg. Ostatni w PL.


Litwa!

Pusta litwa..


Oddaliliśmy się z 50km od miejsca z dzikami, choć wszędzie ziemia była poryta. Ale gdzieś przespać się trzeba.

Leśny parking przydrożny.

I pierwszy podróżniczy obiad. Makaron z sosem Knorr.


Pusto, cicho. Romet nadciąga!

Litewski słup na Litewsko-Łotewskiej granicy.


Łotwa.

Początki szutrów.

Opuszczone blokowiska. Na Łotwie jest mnóstwo opuszczonych budynków.

Nocleg Łotewski. Ziemia dalej poryta. Te dziki chyba tu z Rosji przychodzą..

Droga dojazdowa do miejsca, w którym spaliśmy.


Filtr powietrza do wymiany po 50km. ;)


Ze 100km grząskich szutrów..

Opuszczony pałac spotkany przy drodze.

..elementy wyposażenia..

..pianino.. Łotwa to dobre miejsce do miejskiej eksploracji.

Estonia! Którędy na Tallin?

Dziki nocleg w Estonii. Jakieś 50km od Rosji.


Pierwsze renifery!


Dojeżdżamy do Tallina i od razu jedziemy do portu. Ja zostaję przy motocyklach a Paweł idzie obadać bilety. Bilety są, kupujemy. Wychodzi około 200zł za osobę i motocykl z Tallina do Helsinek.


Więc mamy kilka godzin na zwiedzanie statku.

Po kilku godzinach rejsu pora na desant. Na takim promie można się zgubić i lepiej zwracać uwagę na przejścia i poziomy. ;) Lądowanie przebiegło bezproblemowo. Nowa ziemia wita nas.

Noclegowisko z 80km od Helsinek. W Finlandii, Norwegii i Szwecji jest prawo do swobodnego dostępu do zasobów zielonych, więc można swobodnie rozbijać się w każdym lesie i na każdej polance.


Śmigłowiec transportowy stojący na jednej ze stacji.

Drugi nocleg. Droga leci szybko. Duże odległości, dobra nawierzchnia. Trochę chłodno, ale póki co słonecznie.

Jezioro skute lodem.




Kolejny nocleg. To chyba jeszcze nie była zorza polarna, ale już coś w ten deseń. ;)

No i proszę. Pierwszy renifer. ;)

Kto to przeczyta?


Tam mieszka. Podobno.

Zimą musi tu być niezły park rozrywki.



Wieczorem wzięliśmy domek bo w ciągu dnia sporo lało i trochę przemokliśmy.


Szkolny autobus?



120 mil/h?180km/h?


Tak było w domku.

Królestwo Laponii.


Droga. Dużo jest drogi by przejechać Finlandię.

Drogi dla skuterów śnieżnych, równoległe do dróg samochodowych.

Są leniwe. Nie uciekają. Wręcz chodzą po drogach jak święte krowy.




Norwegia!!!!! Idealna, prosta droga na horyzoncie ośnieżone góry.


Sauna na żetony.

Taki mieliśmy domek.


Człowiek z miotłą na ulicy? To nie w Norwegii.


Tunelik. Trzy kilometerki.



Ośrodek badawczy, restauracja i mały hotel na przylądku Nordkapp. Ośrodek jest zamknięty a wjazd jest płatny. Ale nie na początku maja. ;) Na początku maja wszystkie bramki są otwarte. Chyba nie opłaca im się tam siedzieć i zbierać opłat.

Jest i słynny globus. Kolejny plus wizyty przed sezonem. Oficjalnie wjeżdżać tam nie wolno. ;)

Pogoda tutaj zmienia się w ciągu 1/100000 sekundy. Jednak ogrom przylądka i wysunięta w morze skała, która ma ponad 300m wysokości robi uderzające wrażenie. Tak, jak ogrom całego otoczenia a jednocześnie nicość małego człowieka. Barierki są tylko z wierzchu, dalej na boki niema ogrodzenia. Można iść lub jechać i spaść w otchłań.

Medaliony. Jest chłodno, ale gorąca energia rozpiera. Tak na prawdę, to ani nie jest to najdalej wysunięty punkt w Europie, ani nie jest to punkt stałego lądu, bo jest to wyspa, na którą 10 lat temu pływał wyłącznie statek. Faktyczny najdalej wysunięty punkt w Europie jest jakieś 4 kilometry dalej. Ale nie jest tak spektakularny jak skała, która jest tutaj.

Kobieta z dzieckiem wyczekująca swojego męża powracającego z dalekiego Morza Północnego. Wjeżdżając na teren przylądka była czysta i przejrzysta pogoda. Wyjeżdżając jest mleczna mgła, zza której niewiele widać.

Teraz więcej zdjęć z drogi przez wyspę. Chmury, mgła, śnieg i ziemia bez żadnych zarośli. Klimat jak z innej planety.


Wracamy tym samym tunelem.


Znowu zatrzymaliśmy się w domku. Deszcze, deszcze, deszcze. Deszcze niespokojne. Potargały przeciwdeszczówki.



Zetor!

Jedziemy na południe. Pomału klimat się zaczyna zmieniać. Znowu nas zlało znowu ewakuowaliśmy się do domku. W nocy temperatura spada do zera, więc w namiocie ani się ogrzać, ani wysuszyć.


O ja cię. Ale góry trafiliśmy.

Płynie!


Bajka. Innej drogi niema. Można tylko promem.




Mostek, który wylatuje z tunelu.



Zaczyna się bajkowato. Jeszcze tylko mleczy brakuje.

Prom, który zadziera nos.


Transportery opancerzone na promie. Ciekawe, jaką ma wyporność.


Jeden z najurokliwszych dzikich miejsc noclegowych, w jakich przyszło mi nocować.





Wodospad. Huk jest najbardziej zaskakujący.

Dziki nocleg.

Tak, tam Małysz skakał. ;)

Miejski busik Norweski.

..widoczkowanie.

Niezwykłe widoki cz. 1.

Nocleg. Skręcamy w prawo?

Słynna "Drabina Trolli" niestety była zamknięta. Zamykana jest normalnie na okres zimowy. Teraz powinna być już otwarta, ale trafił się remont mostu. Więc jest dalej zamknięta. Ale być pod Drabiną Trolli i nie być na Drabinie Trolli? Ściągam kask i idę z buta.



Tak to wygląda.



Pamiętaj aby zakładać łańcuchy!

Dziura w środek góry.



Kolejny prom.

Stoją i czekają.




Widzieliście kiedyś znak ostrzegawczy ze spadającymi kamieniami ze wzgórza? Tutaj to norma.

Nic, tylko wycinać!



Ciągnie na dwójce. ;)





Kolejne problemy ze skałami przy drodze. Ciekawie, nie powiem..


Góry dały w kość. I nam i motocyklom. Aż się dziwię, że Romet to wszystko wytrzymał. Ile było zjazdów, podjazdów i redukcji wiem tylko ja i jego skrzynia.

Pierwszy drogowskaz na Nordkapp.

Wjazd w podwodny tunel na wyspę Megaroya, na której jest Przylądek Północny Nordkapp.

Ja i globus. Podobno w nocy jest nieźle podświetlony.

Droga powrotna przez wyspę.

A takiego Simsona widzieliście?

Chwila przerwy na promie.

Te skały potrafią mieć na prawdę ciekawe kształty.

Przespałem się pod wiatą bez rozbijania namiotu.

Koło Polarne w Norwegii.

Ośrodek obok.

Linie Koła Polarnego.


Lecim?




Przed dziurą w ziemię.

Na przełęczy.

Nocleg w skałach.

I zaspany człowiek składający namiot.

Pamiętacie moje buty? Te Probikery Trevellery? Te wodoodporne buty motocyklowe? ;)

W oczekiwaniu na prom.

Sprzęt do usuwania spadających na drogę kamieni.



W takich ścianach śniegu to ja nigdy nie jeździłem. I obawiam się, że prędko jeździł nie będę. Śnieg jest twardy i zlodowaciały a nawierzchnia drogi sucha.






Ostatni nocleg w Norwegii.

Zabytkowy szwedzki busik. A może nie zabytkowy?


Szwedzki Lidl. I kufer pełen żarcia.

Prom z Helsingborg. W Danii są dwa najdłuższe mosty w Europie. Jeden ominiemy promem a przejedziemy się drugim, tym dłuższym. Napływamy się na tym wyjeździe promami..

..choć ciągle padało.

Zjawisko ciekawe. Most wiedzie tak daleko, że znika za horyzontem. Drugi brzeg jest niewidoczny.

Pośrodku mostu jest mała wyspa, na której most przęsłowy zmienia się w betonowy. Na tej wyspie wyłania się też.. linia kolejowa! Która przez całą jedną część mostu biegnie pod wodą! Dobre, nie?


Prom z boczną rampą.

Wchodzenie do portu.

Sprzęt mój.

Obóz na kempingu. Większość czasu lało. Przynajmniej można było odpocząć od drogi,

Niemcy. Czuć już zapach polskich pól.

Ostatni kemping w podróży. Kemping w Niemczech. 10 eurów. Wjechaliśmy wieczorem już po zmroku. Do kolacji odpaliłem prymusa. Tak, jak najszybciej odpala się prymusa, czyli polewając zbiornik benzyną i podpalając go, by wytworzyło się ciśnienie, które będzie pchało opary w dyszę. Robiłem tak codziennie po kilka razy i miałem już do tego wprawę. Jednak wzrok innych kempingowiczów był niepewny gdy zobaczyli jak na mojej kuchence bucha otwarty płomień. ;)

Wyjazd z kempingu.


Czarna, niemiecka sowa.

Tego dnia zrobiłem chyba rekord odległościowy. Przejechaliśmy z Pawłem ponad 600km, przejeżdżając z północnych Niemiec niedaleko granicy z Danią do Pawła, który mieszka w Lubaniu.

Do domu dojechaliśmy po zmroku jadąc przez las. Co widać po szybie mojego kasku.

Jeden dzień był na odpoczynek. Drugiego dnia zgadaliśmy się z MZ Maxi Perwers, który jest ze Zgorzelca i razem w trójkę polataliśmy po okolicznych wiochach. Odwiedziliśmy mn. Zamek Czocha. Jeden z ciekawszych zamków w Polsce.

Przyznaję, że wygląda fajnie. Choć to jest zamek-olbrzym i legenda w jednym. Trzeba by załatwić trasę trwającą ze 3 godziny, żeby wszystko tu zobaczyć.






Byliśmy też na zaporze na Czosze. Jest tam też elektrownia wodna.

Kopalnia odkrywkowa przy elektrowni. Największa taka kopalnia w Polsce. Jest tak wielka, że aż wydobywa się z niej taki szum przypominający jednostajne echo.


Kolejny dzień był już ostatnim dniem podróży. Była to podróż z Lubania do Warszawy. Ponad 500km.

I w Złotoryi złapali mnie za przekroczenie prędkości! Na Romecie! Ale już nie chciało mi się im tłumaczyć skąd, ile w podróży i tak dalej..

Jakby nie patrzeć, podróż była wyjątkowa i niesamowita. Skandynawia jest niesamowita. To najbardziej niezwykłe miejsce w Europie w jakim byłem. Mam cichą nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś tam pojechać.