środa, 30 grudnia 2020

Śnieżka zimą

          ..oraz zamek Chojnik w Jeleniej Górze..


Start spod domu na Bemowie o 15:00. 7 godzin później po przejechaniu 466km zatrzymujemy się w Karpaczu.

Poranny widok z okna. Śnieg sypał całą noc.


Karpacz.





Zapora na Łomnicy.






Dostrzegam dziury w tym ogrodzeniu.

Stromizna straszliwa.

Słuszny wóz terenowy.


Świątynia Wang.

Organy na pedały.

Kościółek pochodzi z Norweskiej miejscowości Vang z przełomu XII-XIII wieku. W 1841 został rozebrany i przewieziony najpierw do Szczecina, potem do Berlina a później do Karpacza. Jak zaczęli go tu składać to się okazało że dojechała 1/15 wszystkich elementów. Resztę dorobili na miejscu.




No i postawiono dzwonnicę. Wcześniej jej nie było.




Kolejny dzień. Dzisiaj atakujemy śnieżkę. Wyjście sporo przed świtem. Najpierw przejście przez całe miasteczko.

Ośrodek narciarski.

Małysz tu skakał. ;)


Wyciąg narciarski.


Początek żółtego szlaku na śnieżkę. Zazwyczaj chodzi się czerwonym bo jest najszybszy ale mamy zimę i ostatni fragment czerwonego jest zamknięty więc trzeba iść trochę dookoła. Oczywiście można większość trasy pokonać wyciągiem ale jest zbyt ładna pogoda żeby z niego korzystać.



Naśnieżanie stoku.



Strzecha Akademicka.







Duże schronisko, niestety w obecnych czasach zamknięte. Całe szczęście że otwarty jest przynajmniej sam korytarz do którego można wejść i na chwilę usiąść na ławkach. Knajpa zamknięta, nocowanie zabronione. Nawet w śpiworze na podłodze.

Chwila odpoczynku, łyk gorącej herbaty z termosu, zmiana skarpet na suche i idziemy dalej.



Jest. W końcu. Śnieżka.

I słynne obserwatorium. O którym jeszcze kilka słów powiem..

Normalnie pogoda jak na zamówienie. Podobno szczyt jest w zachmurzeniu średnio 300 dni w roku. A my trafiliśmy na bezchmurny.


..o, ale jakaś chmura już się tam zbiera..

Dobrze że jest jakaś tablica informacyjna. ;)

Wszystkie barierki, łańcuchy i poręcze wyglądają w ten sposób.




Po 7 godzinach wędrówki pod górę.

Finał!


Ja myślałem że o tej porze będzie tu pusto. A tu tłumy jak na Stadionie Dziesięciolecia. ;)





A jeśli chodzi o obserwatorium..

Kiedyś było tutaj stare, jeszcze przedwojenne obserwatorium. Obecne dyski były budowane przez 8 lat i zostały ukończone w 1974 roku. Mocno futurystyczne jak na owe czasy. W założeniu budynek miał pełnić rolę schroniska, stanęło na restauracji która 1 listopada 2015 roku została zamknięta bo.. budynek nie przeszedł przeglądu technicznego. Jest zamknięta do tej pory. I nie zanosi się by wznowiła działalność w jakimś niezbyt odległym czasie..

Po pięciu latach od zamknięcia dolnego dysku w którym była restauracja, w lutym tego roku wiatr uszkodził dach wyższego dysku w którym jest obserwatorium. Naprawili od razu. A dolny dysk, gdzie można było usiąść, ogrzać się, napić się gorącej herbaty i skorzystać z wc naprawy doczekać się nie może..

Chmury lecą, trzeba spadać. Poza tym strasznie pizga. Na samym szczycie temperatura jest niższa o ok 10 stopni niż godzinę drogi stąd niżej.

Czesi też mają swój Karkonoski Park Narodowy. ;)


A co ma oznaczać kuropatwa na wysokości 1602m npm?

Na dół zjeżdżamy już kolejką. ;)

Zjazd.

Czwartego dnia wracamy. Dwa dni po powrocie do domu słyszymy że w Karkonoszach szaleje wiatr z prędkością do 130km/h. Dzień później i nigdzie byśmy nie weszli.

Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w Jeleniej Górze odwiedzić Zamek Chojnik.


Skały jak na Jurze.




Pismo starożytnych pozostawione na prehistorycznych pniach drzew.





Stoi na swoim miejscu tak jak stał. ;)



To okno w ścianie z ładnym sufitem to fragment kaplicy zamkowej.

A to szczątki zbroi zawodnika którego spotkał Chuck Norris.








Powrót do domu. 4 intensywne dni. 950km. Dużo widoków. Dużo śniegu. Dużo wędrówki. Jeśli chcesz odpocząć w święta to rzuć wszystko i jedź w góry.