wtorek, 25 kwietnia 2017

Suche kości bogatych posiadłości

25.04.2017, 193km

          Najwyższa pora rozruszać motocykl. Czas zimowego snu pod plandeką się skończył. Byłem dzisiaj w czterech luksusowych budynkach, które kiedyś ociekały mlekiem i miodem a dzisiaj sterczą zapadającymi się szkieletami.


Nie ma to jak dobra runda po zimie. Słońce grzeje że aż miło. Na początku pojechałem na Wołomin i za Okuniew sprawdzić dwie inne lokacje ale okazały się niewypałami i na dłużej zatrzymałem się dopiero tutaj:

Na pierwszy rzut oka wygląda to jak ruiny jakiejś fabryki. Ale są to ruiny częściowo nieukończonej willi, w której wg. niektórych źródeł funkcjonował dość spory burdel.

Pora zajrzeć do środka.

W piwnicach przyjemny chłodek. Słońce na powierzchni grzeje jak w sierpniu.

Przewrócony zbiornik hydroforowy. Chyba wynieść się nie dało.

Niezłe jacuzzi. Na bogato tu było.

Wejście na piętro w części niedokończonej. Najwyraźniej budowa została nagle przerwana.


Patio z basenem.

No więc opuszczenie tego miejsca może mieć ciekawą historię.



Drugi budynek.



Tylna część willi. Mieli rozmach.

Drugie miejsce warte zatrzymania się to Dom Bojarów. Niedaleko Otwocka. Ma klimat, nie ma to tamto.

Nawet jest jeszcze system wentylacji.


Fajnie byłoby tu przyjść nocą. Nie?

Schody w zaskakująco dobrym stanie. W przeciwieństwie do całej reszty.

Tam był pewnie jakiś wypaśny ogród.

Piętro spalone. Nie wiem, dlaczego chyba wszystkie porzucone budynki w pierwszych latach swojego wolnostania muszą się zapalić. Gdzie nie pojadę to już się paliło. Sprawa ubezpieczenia czy co..?

Wygląda fajnie.

Przejechałem na drugą stronę Wisły i w okolicach Konstancina, pośród willi bogatych aż do obrzydzenia znalazłem takie coś.

Kiedyś też pewnie było tak bogate. Kiedyś.

Była to willa ze sklepem spożywczym od strony drogi. Dzieliła się na kilka osobnych mieszkań na parterze i na pierwszym piętrze. Do tych na piętrze wchodziło się przez klatkę schodową w formie wieżyczki a następnie przechodziło się przez mostek. Kiedyś to mieli ludzie fantazję.

Schody w wieżyczce są dziwnie zapadnięte "do środka", jakby całość trzymała się na centralnym słupie który osiadł w ziemi bardziej niż ściany. Ale wejść się da.

Góra. Osobne mieszkania bo jest skrzynka pocztowa.

A w środku?

Szyby nie pobite a okiennice trzaskają od wiatru.



Mostek w stanie średnim. Ktoś drzwiami załatał dziurę.

A nad mostkiem był daszek, który chyba też stanowił mostek.

..którym szło się tam. Prawdę mówiąc, nie znalazłem w środku schodów na górę. Więc kto wie, czy to nie było jedyne przejście.

Prawie jak świder-majer.


Zacny rocznik. 39 lat już ta gazeta tutaj leży.




Tak to wygląda z ulicy.

To właśnie ten "sklep na rogu". Niestety do pomieszczeń samego sklepu nie szło się dostać.


Dzida!

W lasach okalających Piaseczno jest dawny ośrodek wczasowy "Zalesie". Coś takiego jak Borki czy Biała. Tylko, że to już zbankrutowało. Ośrodek był nad małym jeziorem, zaciekawił mnie ten słup, który trzyma jakąś linię po czym kończy się w wodzie. Czyżby pod wodą było jakieś tajne centrum dowodzenia?

Możliwe! Polska mega-bomba.

Podobno mieliśmy kupić nowe śmigłowce. To jeden z nich?

Miejsce fajne. Biorąc pod uwagę dostęp do wody, lokalizacja lepsza niż Borki czy Biała.


Borki wyglądają już tak samo. Biała z resztą też. Niby jeszcze żyje, ale jakby ktoś nie wiedział to by uznał, że to opuszczony ośrodek.

Ostatni cel na dzisiejszy dzień to opuszczony pałac na granicy Piastowa i Pruszkowa. Trudno mi określić, ile czasu tak stoi. Na pewno stał tak już w 2009 roku. Ile przedtem, nie wiem. Jest wpisany w rejestr zabytków, więc chyba prędzej się zawali niż znajdzie jakiegoś kupca. W swoich czasach pełnił różne funkcje, mieściła się w nim szkoła, kiedy indziej hotel. Przejeżdżałem już kilka razy obok niego i zawsze wzbudzał moją ciekawość. Ostatnio byłem tutaj w zeszłym roku ale powiedziałem sobie "to grubsza sprawa, sprawdzę go następnym razem". Dzisiaj przyszedł ten 'następny raz'. Teren jest trochę przypałowy bo na widoku, ale jak to mówił Maras z TubeRiders, "na przypale albo wcale".

Wnętrze zaczyna się od piwnic.

Parter. Z mebli to tylko drzwi zostały. Ogromne drzwi. Co najmniej dwa razy większe niż zwykłe i w wysokości i w szerokości. Pomieszczenia są bardzo wysokie. Kubatura musiała być ogromna.

No ale kto bogatemu zabroni.

Zbiorniki hydroforowe to jedyne elementy żelastwa, przy których złomiarze amatorzy wymiękają.


Drzwi boczne.


Klatka schodowa i główne wejście.

Właściwie to nic w środku niema. Ale ogrom budowli widoczny również wewnątrz robi spore wrażenie.


Stoi i czeka.

Podobno każdy pałac ma swojego czarnego kruka. Tutaj kruk przyjął postać gołębia.


Najwyższe piętro.

Strych. Idę w kierunku wieżyczki. Wychylam się zza rogu a tam...? Trzy biurka ustawione jedno na drugim. Ki czort?

Heh.. już wiem ki czort. Ale tam na wieżę to już wchodził nie będę. Z resztą jest po części spalona. Tak, jak wszystkie pustostany.

A to czym być miało? Jakaś cela na poddaszu z małym okrągłym okienkiem i stołem, który zajmuje całe miejsce.


Wieża.

W chwili gdy chodziłem po poddaszu zobaczyłem przez deski dachu błysk. Chwilę potem grzmot. Burza idzie, czas się zwijać.

Zanim zszedłem na parter zaczęło lać. Ciekawe miejsce. Ładna architektura. Bardzo dobra lokacja. Ale skoro konserwator zabytków położył na tym swoje ręce, nie liczyłbym iż szybko znajdzie się ktoś, kto się zaopiekuje tym budynkiem. Co z resztą widać na przestrzeni ostatnich lat.