337km, 06.06.2017
Coś tam słyszałem, że podobno w Łodzi są jakieś ruiny. Ruiny jakichś fabryk i jakichś przędzalni jakiegoś imperium włókienniczego jakiegoś Gayera. Pojechałem to sprawdzić. I trochę nietypowo wyjazd zaczął się bardzo wcześnie. Zanim jeszcze wzeszło słońce.
Niedawno oglądałem wywiad z Cezarym Pazurą, który mówił, że człowiek przesypia najpiękniejszą część dnia, jaką jest świt i wschód. No więc ja teraz nie przespałem. Miałem wstać wcześniej, ale obudziłem się wcześniej niż miałem w zamiarze. O godz. 3. A skoro się już obudziłem, to przecież nie będę zasypiał na nowo..
MOP na A2 o 4 rano. TIRy i kampery poprzyklejane do parkingu jak muchy. Wszędzie cisza. Wszyscy śpią. Świat jeszcze nie wie, że właśnie wschodzi słońce. Pogoda zapowiada się wyśmienita, choć chłodno. Póki co.
Piąta rano i Skierniewice. Zaczyna się robić cieplej. W Skierniewicach znajduję taki oto budynek. To dawny biurowiec ZATRA, obecnie opuszczony. Najciekawsze jest to, że można się do niego bezinwazyjnie dostać.
Parter.
Rzucony kask na klatce schodowej.
Oczywiście poszedłem na najwyższe piętro. Tutaj była maszynownia windowa.
Szyby windowe.
Ba, nawet jest wyjście na dach. Im mniejsza miejscowość tym lepiej ze znalezieniem takiego miejsca.
Klatka schodowa z widokami.
Widok na Skierniewice o 5:30 rano z ostatniego piętra opuszczonego biurowca.
Szósta rano, wylot ze Skierniewic. Jadłem śniadanie a już się robię na nowo głodny.
Zanurzenie na głębokość peryskopową.
Znalazłem zarośniętą chatę w lesie, ale była w takim stanie, że szkoda czasu. Lecę dalej.
O, to jest już ciekawe. Kolejna willa, której budowa nagle została przerwana w niewyjaśnionych okolicznościach.
Takim piecem się grzało!
W piwnicach jest całkiem ciekawie.
Więzienne drzwi ze stali. Wciąż zamknięte.
Poddasze.
Łódź! Budynek Przędzalni ciękoprzędnej H.Grohmana.
Stawiam motocykl i idę na obchód.
Hale przygotowane do wyburzenia.
Rzeczywiście jest tam tego sporo. Jednak wszystko jest niedostępne. Albo pomurowane do drugiego piętra, albo ogrodzone murem z przyczepą ochrony na każdej bramie, kamerami i biegającymi po terenie wilczurami. Ochrona jak na terenie jednostki wojskowej. Po kiego? Przecież to tylko ruiny.. A może pod pretekstem ruin jest tam jakiś pociąg..? Podobno pod latarnią najciemniej.
Z lasu wychodzą chmury.
Dawna rampa kolejowa. Torów już brak.
O. A to było w planach?
Jednoosobowy bunkier.
Przy kolejnej fabryce zaczyna lać. Pół godziny później nad Łódź nadlatuje burzowe zatrzęsienie.
Burza łapie mnie niedaleko kolejnego celu więc jadę w strugach deszczu po czym w locie wskakuję przez okno do budynku opuszczonej hali sportowej. ;)
Jak na opuszczony budynek z wolnym dostępem w dużym mieście, to całkiem fajne.
Deszcz przeminął, wyszło słońce. Kanapa schnie w 3 minuty.
Mój 'przystanek autobusowy', w którym schroniłem się przed deszczem.
Wyjeżdżam z Łodzi. Ruin nadal jest tam całkiem sporo, ale na chodzenie po nich trzeba by przeznaczyć więcej czasu i lepiej to zorganizować. Tymczasem w Zgierzu trafiam na wrak wieży ciśnień.
Tyle wody napadało!
Czy ja dobrze widzę, że drzwi są otwarte?! No tak. Byłoby zbyt pięknie. Wyłamane schody na piętro. Szkoda, niezły widok by był.
Po burzy kanalizacja wysiadła.
Oczywiście, że też musiałem się przejechać. W obie strony i na trzecim biegu!
..po czym przyszedł czas na suszenie skarpet. ;)
Arkadia.
Fajne. Choć ja to bym tutaj najchętniej pojeździł motocyklem.. ale można tylko z buta.
Kiedyś to ludzie mieli pomysły.
Najsłynniejszy akwedukt trochę mnie rozczarował. Jest mały i krótki. ;) Magia odpowiedniego kadru wymusza wrażenie, że jest ogromny i ciągnie się w nieskończoność. Pora wracać do domu.