sobota, 12 kwietnia 2014

Mała Estońska wysepka Ruhnu na Bałtyku



Szedł dziko, z 6 węzłów.


            Kolejnego dnia miałem wachtę świtową a temperatura o 6:00 zeszła poniżej zera. Z obliczeń wyszło, że płyniemy do Rygi trochę za szybko i trzeba jakoś spożytkować czas bo dopłyniemy tam dzień wcześniej i będzie dzień bezużytecznego stania w porcie. Zbliżyliśmy się więc do wysepki o charakterystycznej i łatwej do zapamiętania nazwie.. Ruhnu.. Próbowaliśmy nawiązać łączność radiową z wyspą ale nikt nie odpowiadał. Rzuciliśmy więc kotwicę i odczekaliśmy trochę. Dalej nikt nie odpowiadał.




Silnik kotwiczny.





Widok na nasz oddalający się dom.



Wyspa ma powierzchnię 12km² i mieszka na niej raptem 60 osób. Podpada pod jurysdykcję Estońską i jest oddalona od najbliższego brzegu Łotewskiego o 37km. Nie ma tam żadnego asfaltu ani chodników, wszystkie domy są drewniane. Jest kilka samochodów ale nie ma policji. Ostatnio dostawę benzyny mieli 3 miesiące temu. Wcześniej pływał regularnie stateczek z lądu ale z jakichś powodów przestał, teraz tylko co jakiś czas ląduje samolot z żywnością. Po za tym to sobie rybki łowią, to coś w ogródku hodują i szczęśliwie sobie żyją, z dala od całego świata. ;) Ostatnie dziecko urodziło się na wyspie 6 lat temu. 






Strzecha!



Mają stalową latarnię morską i porzucone zaplecze techniczne ze starymi agregatami i szafami kontrolnymi. Wszystko na skraju wyspy, porzucone, otwarte i niepilnowane. Nie ma po co pilnować bo i tak nikt tego nie ukradnie.





Jedyna stacja benzynowa.







Księżyc