30.04..01.05.2013 (2 dni), 898km
Na ten festiwal chciałem pojechać już od dwóch lat. W końcu udało się załatwić minimum wolnego więc wpakowałem wiosło do auta i poleciałem zabierając jeszcze kumpla z Częstochowy. Generalnie festiwał był bardzo udany, setki gitarzystów z najróżniejszymi gitarami i imag'em, siedzących na ławkach, na ziemi, na drzewach. Na wszystkim, na czym się dało. Klimat imprezy wyjątkowo unikalny.
Z Warszawy do Wrocławia jest dobre połączenie pociągowe ale tak się złożyło, że akurat miałem starą Astrę w gazie więc koszt wyszedł niewielki. W dodatku, że znaczna większość trasy była po autostradzie. Jeździć samochodem lubię wcale nie mniej niż motocyklem, więc wrzuciłem gitarę na tylne siedzenia i pojechałem do Wrocławia. Zatrzymałem się tylko po drodze w Częstochowie, zabierając na festiwal kumpla, też gitarzystę.
Festiwal był na Wrocławskim Rynku. Aż dziw, że było gdzie zostawić samochód. Choć w całym mieście było widać ludzi z gitarami zmierzających w jedno, centralne miejsce.
Klimat imprezy jest po prostu niepowtarzalny.
Można tam spotkać każdy styl.
..i sporo dziewczyn..
..jak i gitarzystów znanych medialnie..
Cały ten festiwal pokazuje ogrom zamiłowania do gitary. Ludzi różnego pokroju, płci i wieku.
Najlepsze wykonanie Little Wing. Niestety, chyba nikt tego nie nagrał.
Na festiwal zabrałem gitarę, którą wcześniej przywiozłem ze sobą z Kanady.