03..08.05.2015 (6 dni), 2882km
Polska - Litwa - Łotwa - Estonia - Łotwa - Litwa - Polska
Bardzo udany i niezwykle barwny wyjazd w poszukiwaniu najwspanialszych zamków Litwy, Łotwy i Estonii. Pierwotnie lista zamków była znacznie większa. Skróciłem ją do ilości, którą można objechać w mniej więcej tydzień, wybierając na podstawie zdjęć w necie wg. mnie najlepsze. Naniosłem wszystkie kropki na mapę, połączyłem jedną linią i tak oto wyszła trasa. Niektóre z tych obiektów na prawdę robiły wrażenie. Jak choćby ten na zdjęciu niżej.
Film poniżej został nagrany pod tym zamkiem:
Oto zapakowany motocykl gdzieś w drodze, niedaleko Łomży. Pakowanie okroiłem do minimum. Nie brałem karimaty, kocy, kuchenki gazowej, żadnych garnków, kubków i podobnych. Wyjazd z założenia miał się zmieścić w przedziale 7-10 dni więc uznałem, że na taki plan nie trzeba zabierać ze sobą całego kempingu. Wziąłem tylko jeden śpiwór zimowy, trochę suchego prowiantu, ciuchów (bardziej do ciepła niż na zmianę). No i trochę narzędzi by można coś w razie 'w' zrobić. Olej wymieniłem przed wyjazdem bym nie musiał się nim martwić w trakcie.
Syrenka.
Za tymi hopkami, niedaleko granicy Litewskiej zatrzymała mnie policja. Tak się złożyło, że w tym samym czasie miał być przejazd Nocnych Wilków przez Polskę więc służby graniczne najwyraźniej trzepały wszystkich motocyklistów jak leci. ;)
Drogę przez Polskę obrałem tranzytem. 6 godzin jazdy i jestem na granicy Polsko Litewskiej. Na granicy tylko zabytkowa wiata przypominająca o tym, jak kiedyś wyglądały tu odprawy.
Na granicy okazało się również, że GPS jednak mi tutaj działał nie będzie. Jeszcze będąc w domu sprawdziłem go i wyznaczyłem drogę do przykładowych zamków. Trasę poprowadził więc pomyślałem że, jest ok. Dopiero na granicy okazało się, że mapy tych trzech krajów są tranzytowe i to z dokładnością.. +/-50km. hmm.. średnio.. no to jedziemy bez mapy. Czyli na samym kierunku GPS. No i na moim planie Europy, który na stronach bałkańskich ma jeszcze zacieki od benzyny z Jawy..
Pierwszy zamek w Trokach.
Zamek ma świetne położenie topograficzne bo jest usytuowany na wyspie. Nie ma żadnego stałego połączenia z lądem (poza tym pomostem). Jest wielki i wygląda świetnie ale Turystycznie jest niczym zamek w Malborku. Budki z hot-dogami ciągną się na kilometr przed zamkiem. A ile tu polaków.. chyba więcej niż Litwinów.
Drzwi donikąd.
Na część dziedzińca jest wejście wolne. Później trzeba dać tam ileś Euro. Nie dawałem. Wystarczyło mi oblukanie z zewnątrz.
Drugim w kolejności był zamek w Wilnie a raczej to co z niego pozostało. Gedimino pilis. Z elementów spójnych została już sama baszta. Wejść do niej ani na nią nie można ale całość jest na wielkim wzgórzu i widoki są świetne.
Przyzamkowy pałacyk.
Mini CN Tower. ;)
Narrator.
Trzecim obiektem do którego dojechałem już o lekkim zachodzie słońca jest Medininkų pilis, około dwóch kilometrów od granicy z Rosją.
Zamek ładny ale na wejście do środka się spóźniłem. Brama była już zamknięta. Pooglądałem więc z zewnątrz..
..nie tylko zamek..
..i nie tylko kościół. Niezwykła okolica. Cisza. Spokój. Niby jakieś domy tam są ale żadnych samochodów, Żadnych hałasów.. jedynym lekkim hałasem był krzyk jakiejś kobiety do dziecka.. jakby na kolację..
Pierwszy nocleg. Na dziko oczywiście. Na Litwie miejsca nie brakuje. Jak dobrze pójdzie to wszystkie takie noce będą.
Słońce grzeje, szron się topi..
Im dalej w Litwę tym drogi są bardziej pagórkowate.
Te czarne plamy to rozgrzany asfalt chwilę po położeniu go na jezdni. Wszystko po tym jeździło, osobówki, tiry.. nie czekają, od razu puszczają ruch.
Na horyzoncie pojawia się kolejny obiekt związany ściśle z moim planem..
Urocza droga.. kończy się stromym zjazdem do fosy.
Zamek Cesvaines pils. Klimat mroczności jest tutaj najwyższy spośród odwiedzanych. Ciekawe, jak wygląda nocą.
Wioseczka w której stoi też niczego sobie..
Strażnik który odgania złe duchy.
Statek przycumowany do kei czeka w porcie.
Więzienie czy komórka? ;)
Ostatni widok na straszydło.
Estonia! Ostatnio byłem tutaj w drodze na Nordkapp!
Vastseliina piiskopilinnus
Z daleka wygląda fajnie.
Zła Pszczółka Maja?
Ale po chwili namysłu dochodzę do wniosku, że 'dupy nie urywa'. Trochę słaby. Te górki to pozostałości po nim.
Tylko ta wieża fajna..
..ale też w takim stanie, że gdyby nie te pręty..
..i nie ta kolumna.. to byłyby z niej takie same górki jak wcześniej. Zwijam się i jadę dalej. Robi się chłodno.. i chwilami pada..
Jeden z ładniejszych noclegów. Estonia, gdzieś niedaleko granicy z Rosją.
Reniferki!
Przydrożny bar. Ciepła herbata. Zimno. Druga ciepła herbata. Trochę lepiej..
Zalew Estońsko-Rosyjski.
Tak sobie stoi na polu..
Narva Hermanni linnus. Bardzo ciekawie położony zamek bo na samej obecnej granicy z Rosją. Zamek leży nad rzeką.
A po drugiej stronie rzeki jest to. Tego się nie spodziewałem. Nie patrzyłem nawet na zamki w Rosji. To twierdza Ivangorod Fortress. I jest olbrzymia.
To to to Rosyjskie.
Ruski słup graniczny u podnóża zamku.
I rosyjskie przejście graniczne.
Porzucone ruiny. Przy drodze.
Przepalenie zrobiło zwarcie w instalacji i spaliło bezpiecznik przy akumulatorze.
Spalony wiatrak.
Jak przyjrzeć się bliżej, musiał się całkiem nieźle jarać. Widok z drogi palącego się silnika musiał być niezły.
Porzucona fabryka..
..a tam ciąg dalszy.. Ile tego tutaj jest.. opuszczonych obiektów..
..aż dojechałem na sam szczyt Estonii. Na sam brzeg zatoki. Trafić tu bez GPSa nie było łatwo, nie wiedzie tu żadna duża droga. Na brzegu są porozrzucane stare łodzie a przy nich stoi zamek Toolse ordulinnus. Na tym zamku zależało mi najbardziej, bo stoi.. praktycznie na plaży.
Mury pozszywane są metalowymi zszywkami.
Widać też stalowe pręty trzymające mury by te się nie rozjechały.
Generalnie zamek jest w opłakanym stanie. Ale jego urok wraz z miejscem w którym się znajduje zasługuje na 10/10. W dodatku, że niema tam ludzi. Mimo, iż mogłem tego dnia przejechać jeszcze ze 100-150km. uznałem, że rozbiję tutaj obóz i zostanę na noc.
Późnym wieczorem, gdy miałem już iść spać zjawiła się w pobliżu zamku mała rodzinka z dzieckiem. Chyba wypatrzyli mnie z pobliskiej wioski. Zdziwieni byli, że nie będzie mi tu zimno bo podobno nocą temperatury spadają do zera.
Budzę się o 5:30. Pora wstawać..
Wieża strażnicza niczym wzięta z Settlers II
Rakvere ordulinnus. Duży, przysadzisty, na rozległym i stromym wzgórzu.
Ciekawa łyżka z możliwością skręcania jej na boki.
Brrr.. w cieniu zimno..
Sztokholm? Przecie to jest po drugiej stronie morza..
Gdzieś na tej drodze zjeżdżam do baru by coś przekąsić. Stawiam swojego Harleya przed samymi oknami i wchodzę do lokalu niczym Terminator. Podbiega do mnie młoda niewiasta. Spódnica jak z kaszub, włosy do pasa i z niewinnym spojrzeniem pyta się mnie po ichniemu chyba o coś typu "w czym mogę pomóc?". No więc mówię do niej grzecznie po angielsku, że ja nie jestem stąd i nie mówię po łotewsku no i pytam jej czy mówi po angielsku. Na co ona skinęła głową i z lekkim uśmiechem potwierdzająco odparła "mhm". No więc pytam się jej, co tutaj można zjeść ciepłego, najlepiej z mięsem.. po czym się okazało, że jednak nie mówi po angielsku. Zdążyła tylko powiedzieć 'moment' i pobiegła po kolegę. ;)
Kolejna wieża. Kiiu vasallilinnus
Gorąca herbata.
Zamek w Tallinie. Średni. Z nowymi oknami. Ble.. Ja tutaj widzę konflikt epok.
Przydrożny bar. Lekko mży. Biorę jakiegoś hot-doga i grzeję się herbatą..
..w południe 6 maja..
No i zaczęło lać na dobre.
Środek Estonii, Põltsamaa ordulinnus. Słaby..
Ten patent to konserwowy odbojnik do stopki centralnej Sokołów Turystyczny. Gdzieś musiałem zgubić tą gumę która jest pod spodem ramy i stopka chowała mi się tak głęboko, że tarł o nią łańcuch.
Granica Estońsko Łotewska. Na granicy opuszczony dom. Drzwi pozabijane, trawa, krzaki.. parę lat tu nikogo nie było. A w środku meble, sztućce, zasłony.. czas zatrzymał się tu w miejscu.
Niepokonany.
Cēsu Jaunā pils. Fajnie wygląda tylko od strony parku i tylko gdy nie ma liści na drzewach. Od drugiej strony w remoncie i wejścia pozamykane.
Miałem kiedyś resoraki z takimi kogutami!
..zamkowy mnich..
W drodze do Rygi rozpadał się deszcz. Mżało z resztą przez cały dzień. Wszystko i wszędzie było mokre. Zajeżdżam na jakiś kemping. Po chwili pojawia się człowiek. Ja do niego -inglisz? trochę.. a skąd jestem? z Polski. To dawaj po polsku. ;) Nie był polakiem ale coś tam rozumiał. Pytam go o miejsce pod namiot. Spojrzał na mnie.. ale ma domki... A po ile..? podrapał się po głowie.. 5 euro. 5 euro? to biorę domek!
I była nawet ciepła woda.
A przez całą noc lało..
Securitas. Są przy bramie szybciej niż grupa interwencyjna.
Moskwa! Drogowskaz na Moskwa!
Zaraz za tym drogowskazem zauważyłem, że coś mi szarpie Romecik. Coś jakby było z napędem nie tak. Schodzę, patrzę a tutaj brakuje rolek w łańcuchu! Popękały? Przecież to fabryczny łańcuch, 13tys przebiegu! Co to za gówno? Bez jednej rolki awaryjnie da się jeszcze jechać, ale mam do domu jeszcze z 1000km więc lepiej by było, gdyby więcej rolek się już nie sypało.
Poszukiwania Lustes pils. Kilka takich polnych dróg zaliczyłem zanim wpadłem na właściwy trop..
..aż w końcu jest. Z dala od ludzi, z dala od cywilizacji. Zarośnięty po brzegi. Żadnej ścieżki, niczego. Romecik brodził w trawie po nos.
Wygląda na zadowolonego. ;)
Zamek pusty, trochę zburzony ale bez najmniejszych śladów wandalizmu. Zero grafitti, zero śmieci.. jak oni to robią..?
Niewiele dalej jest kolejny z listy. Dobeles pils. Na zdjęciach wyglądał fajnie, ale na żywo jest słaby. Zostały same kawałki murów, oczywiście niekompletne.. widać jedynie obrys. A zamek musiał być duży.
Ciekawe, jak ta droga wygląda jesienią.
Bauskas pils to przedostatni zamek z mojej listy a wygląda niczym zamek księżniczki z bajki. Co prawda księżniczki pewnie dawno już nie ma..
..ale mimo to chłop ma krzepę..
To się chyba nazywa rzygacz..
Stare przejście graniczne Litewsko - Łotewskie. Na uboczu. Teraz obok leci autostrada.
..a rolki nadal brak.. oby tylko nie pękły ogniwa..
Widział ktoś kiedyś taki zaprzęg?
Drugi na miejscu według najlepszych zachodów słońca podczas podróży.
Kowno. Katedra.
I "Zamek w Kownie". Zamek w Kownie to jedna wieża (ładna) i kawałek muru. Przereklamowany. Ten w Trokach był fajny. To był zamek!
Zajazd Jasinowo. Zgodnie ze zwyczajem, po powrocie do Polski zatrzymuję się w pierwszym polskim barze i zamawiam treściwy obiad. Tym razem jadłem schabowego po staropolsku z podsmażanymi ziemniakami. Pychota.
A z łańcuchem jest coraz gorzej.. zaraz zacznie mi z tej zębatki spadać..
Piękna Polska Kraina. W żadnym z tych trzech krajów nie było takiej drogi.
Na 20km od domu strzeliło mi drugie ogniwo. To już było czuć wyraźnie i jazda była na prawdę awaryjna. Gdyby stało się to gdzieś dalej, nie wracałbym już na tym łańcuchu.
Podsumowanie? Wyjazd rewelacyjny, choć dużo jeżdżenia. Ciągnął mnie ten region głównie ze względu na to, że jest to już taka "Mała Skandynawia", a Skandynawskie klimaty lubię. Kolejny świetny wyjazd który na długo zapisze mi się w pamięci.