piątek, 1 października 2021

Rowerowy Jurajski Szlak Orlich Gniazd cz. 2

          Tym razem dojechaliśmy do Krakowa. 191km w 5 dni. Do tego krypty na Wawelu i muzeum Oskara Schindlera w Krakowie.


Jedyną rzecz jaką zrobiłem w rowerze przed wyjazdem to wymiana klocków hamulcowych. Przez niecałe dwa lata codziennej jazdy okładziny zużyły się mniej więcej do połowy ale ich powierzchnia jakby się zeszkliła. Przeleciałem je papierem ściernym ale nie przyniosło to poprawy więc wymieniłem je na nowe.


Pobudka o 3.00 w nocy. O 4.20 wychodzimy z domu. Niecałą godzinę później jesteśmy na dworcu Warszawa Zachodnia. O 5:30 ruszamy pociągiem do Zawiercia gdzie skończyliśmy szlak w maju.

Nad ranem mgły straszliwe. W Zawierciu lądujemy przed godziną 8.

Po desancie z pociągu trochę się cofnęliśmy szlakiem do Zamku Bąkowiec w Morsku.



Są grzyby.



Na nogach od 3 rano więc na stole przed zamkniętą knajpą ucinamy sobie z pół godzinki drzemki.

Ciasteczko z dziurką. Okiennik Wielki.

I jak tu dalej jechać?

Na tle zamku Ogrodzieniec w Podzamczu.



Jak u siebie w domu.


Skały wokół były wykorzystane jako naturalny element murów.




We wrześniu spodziewałem się trochę mniejszego ruchu. I rzeczywiście, ogólny ruch był mniejszy. Ale wraz z początkiem roku zaczęły przyjeżdżać wycieczki szkolne. Szkoda że ja nie miałem w szkole takich lekcji historii. ;)

To chyba najbardziej charakterystyczny zamek na całym Szlaku Orlich Gniazd. Jednocześnie najwyżej położony. 515 m. n. p. m. Zamek ma długą listę właścicieli, wielokrotnie przekazywany lub sprzedawany był dobrą kartą przetargową w interesach i relacjach biznesowych i rodzinnych władców. Po najeździe Szwedów nigdy nie odbudowany. Prace konserwatorskie mające przystosować go do zwiedzania trwały 24 lata. Zakończyły się dopiero w 1973 roku.

Betonowy potwór z Loch Ness.

Lecimy lecimy!


Ruiny Strażnicy w Ryczowie. Na szczycie tej skały był kiedyś taki mini zamek wysokości dwóch pięter. Zostały tylko niewielkie fragmenty. Jak ktoś się lubi wspinać to może sobie tam wejść.

Jedziemy na zamek Smoleń!


Komnata kasztelana zamku.


Z tego co udało mi się wyczytać, w latach 50'tych i 60'tych zaczęto zabezpieczać zamek i mury w postaci trwałej ruiny. Efekt tego był taki że w 2010 roku zawalił się narożnik zachodni a wokół zamku postawiono tablice z zakazem wejścia.


Dopiero w 2012 ogłoszono przetarg na zabezpieczenie murów a w 2015 roku udostępniono go do zwiedzania.


W ogóle jaka miała być rola Orlich Gniazd? W ówczesnych czasach była to linia obrony strzegąca granicy Królestwa Polskiego przed wojskami czeskimi w pierwszej połowie XIV wieku czyli w czasach z których o samych zamkach przetrwało niewiele informacji. Niektóre nawet trudno określić kiedy dokładnie powstały.


Wejście na zamek.


Zegarowe Skały. Podobno fajne jaskinie tam są ale zaczyna padać więc lecimy dalej.

Nocleg łapiemy w Golczowicach.

Taki mały fajny domek z jednym pokojem, aneksem kuchennym i przedpokojem.

O taki domek. ;) Za stówkę. Mili gospodarze, możemy tam kiedyś jeszcze wrócić.

Szlaku ciąg dalszy.

Trzymamy się rowerowego. Pieszy wystarczył nam poprzednim razem. ;)


Ruiny Zamku Rabsztyn.

Rabsztyn to też świeżo odnowiony obiekt. W obecnej formie udostępniony ledwo od pół roku. Jeszcze kilka lat temu jeżdżąc na Romecie ADV z mz-klubem tutaj trafiliśmy. Na zamku był plac budowy.

To jest fajne. Na coraz większej ilości zamków jest taki model obrazujący jak zamek wyglądał w czasach swojej świetności. Na tyle na ile jest to możliwe do odgadnięcia.





Remont był drogi to trza przypilnować żeby kamieni z murów nie wynosili. ;)

Tego typu wygrzebane stare zdjęcia też mi się podobają.


15 lat temu tu wszędzie były krzaki.


Jedziemy dalej. Kolejny punkt to Zamek Tenczyn. Najdłuższy bezzamkowy odcinek do pokonania, 32km.

Układanie tłucznia na leśnej drodze.

Długie szutry przez pola.

Dojechaliśmy do okolic Tenczyna ale okazało się że zamek jest otwarty tylko w weekendy więc cofnęliśmy się kawałek do Krzeszowic gdzie wzięliśmy pokój u rozgadanej ale sympatycznej babci.


Pokoje bez łazienek, jedna zbiorcza łazienka na korytarzu ale brak innych lokatorów, cała chawira nasza. ;)



Pozostałości po "Diabelskim Moście" w Czernej. Istniał przez blisko 150 lat i zaczął się sypać z powodów naturalnych 1843 roku. W 1889 roku część mostu się osunęła i zniknął bezpowrotnie.

Naczelny Mnich, wódz plemienia na swym tronie.



Pogoda zaczyna się paprać. Do tego droga zaprowadziła nas na gliniaste pola.

Deszcz, błoto i ostre podejścia.

Obklejone błotem i gliną opony przyklejają się do błotników. Nie da się jechać. Nie da się pchać rowerów. Do tego ślisko. Najcięższy odcinek na trasie.

Ale dali my radę. ;)

Ojcowski Park Narodowy.

W miejscowości Skała na wzgórzu obok Ojcowa wzięliśmy pokój. Fajni i mili gospodarze.

Od rana pada deszcz.

Rowerki schną i czekają razem z rowerkami gospodarzy.

Zamek w Ojcowie. Jeden z bardzo niewielu który najprawdopodobniej nie został zniszczony w trakcie Potopu Szwedzkiego. Potwierdza to ilustracja zamku wykonana kilka lat później na której zamek nadal stoi kompletny.


Makieta zamku z czasów świetności.

Zamek w Ojcowie też dopiero niedawno otworzył się na turystów i miłośników średniowiecznej sztuki wojennej. Wstępne odgruzowanie i przebadanie miało miejsce w latach 50'tych i 60'tych, Bramę i dziedziniec udostępniono do zwiedzania dopiero w 1996 roku. Sporo prac remontowych wykonano w latach 2016 - 2019, mn udostępniono wnętrze wieży bramnej.

Fragment oryginalnych schodów.

W wieży chwila odpoczynku w suchym miejscu, na zewnątrz cały czas leje.

I to dość mocno. ;)



Pomost widokowy. Też wybudowany w 2019 roku. Widoki ekstra. ;)

Pada nie pada, jedziemy dalej. Nie będziemy przecież stać i czekać na słońce.

Maczuga Herkulesa. Podobno od czasów powstania Ojcowskiego Parku Narodowego wspinaczka na nią jest zakazana.


Na Zamku w Pieskowej Skale można coś zjeść. Jemy więc ciepłe jedzonko i trochę staramy się osuszyć.

Drzwi. Podobno oryginał.


Szkatułka wykonana z cyny.

Cała zastawa z wykonana cyny. Można przetopić zwykłą lutownicą. ;)








Maczuga w deszczowej scenerii zapowiadającej niedługie nadejście jesieni.

Rowery spięte czekają w krzakach pod półką skalną.

Zamek Korzkiew. Ostatni z zamków na szlaku. Przed Krakowem.


Ma zdecydowanie wystawne sale. Cały zamek można wynająć. Kilka lat temu wynajął go np. Norman Davies z okazji swoich urodzin.



Fajny, mały zameczek o którym niema aż tylu informacji jak o Ogrodzieńcu czy o Pieskowej Skale. Obecnie w trakcie odbudowy która pewnie jeszcze trochę się będzie ciągnęła.

Można jednak wejść na wieżę i przejść się po istniejących salach. Można też w nim mocować.


Taki świecznik.


Odbudowane pomieszczenia mieszkalne. Jak to jest że w niektórych zabytkach konserwator wymaga specjalistycznej i drogiej zaprawy produkowanej na wzór tych z czasów średniowiecza a w innych pozwala na odbudowę zamkowych pomieszczeń mieszkalnych ze zwykłych czerwonych pustaków?


Kraków!

W Krakowie zabunkrowaliśmy się w hostelu. Pierwszy raz nocowałem w hostelu. Stara kamienica przerobiona na hostel z różnymi pokojami.

Podwórko na które niema wjazdu z ulicy.

Sąsiednie podwórko zachaszczone i chyba nieużywane.

Różne są balkony w sąsiedniej kamienicy.

Pokój niema numeru. Ma nazwę. Dostaliśmy pokój o imieniu "Charli".

Pewnie dlatego. ;)

Rowerów jest dość sporo.


Kraków! Dokończyliśmy Jurajski Rowerowy Szlak Orlich Gniazd. W maju przejechaliśmy odcinek z Częstochowy do Zawiercia a teraz z Zawiercia do Krakowa.

Przy okazji jest możliwość pojeździć po Krakowie na rowerach.


Łańcuch zdążył zajść rdzą po jednej nocy po jeździe w deszczu.


Wejście na Zamek Królewski na Wawelu.




Jedną z rzeczy jaką chciałem zobaczyć już jakiś czas na Wawelu to krypty.

Noga krypty jako łapa jakiegoś drapieżnego zwierzęcia.

Krypta Zygmuntowska którą Zygmunt Stary przeznaczył dla swojej rodziny.




Krypta Stefana Batorego.



Podobno jedyny symboliczny grób należy do Władysława Warneńczyka który zginął w bitwie pod Narwą a jego ciała nigdy nie odnaleziono.





Krypta Józefa Piłsudskiego.


Katedra na Wawelu.


Jest i Jagiełło.

Jego stóp pilnuje smocza bestia.



Weszliśmy na Wieżę Zygmuntowską z dzwonkami.

..i widokami.


Jak kapelusz. ;) Dzwon o imieniu Zygmunt. Największy. 11ton. 242cm średnicy. Rocznik 1520.

Sporo ciasnych przejść i zakrętów na samą górę.

Obok są 4 mniejsze dzwony o masie od 1,8 do 6,5 tony. Jak oni to tam wciągli 500 lat temu?

Rowerki czekają.

System mocowania na nity i kołki. Chyba w tamtych czasach jeszcze nie wymyślono śrub.


Katedra.


Model zamku.


Domek podwawelskiego skrzata który nocami kosi trawniki i przycina żywopłoty.


Widok z wieży w dół.

Wnętrze wieży.



Mini okienka. Do puszczania gołębi pocztowych z pozdrowieniami.




Dziedziniec zamku.


Poszliśmy jeszcze do zbrojowni. Tu wyżej to zbroja na konia.



Kielichy z muszli.

To nie jest zwykły jakiś tam miecz kupiony od ruskich na Stadionie Dziesięciolecia za stówę. To jest Szczerbiec. Najcenniejszy miecz jaki tylko został zachowany w historii naszego kraju. To nim według legendy Bolesław Chrobry uderzył w złote bramy zdobytego Kijowa. To akurat prawdopodobnie nie jest prawdą, nie mniej jednak był własnością Chrobrego, którego imię jest wyryte na rękojeści a w późniejszym czasie był mieczem koronacyjnym. Nawet niedawne badania metalograficzne, chemiczne i rentgenowskie z 2008 roku potwierdzają iż miecz został wykonany technikami znanymi w okresie jego pochodzenia i nie jest późniejszą repliką.


Czy oni pieli platfusa?

Jakie kiedyś robiono ładne splówy.





Gwintowana lufa?

Mechanizm ładowania obrotowego.

Skałkowa dubeltówka. Dopiero drugi raz widzę coś takiego.


Ogólnie to zbrojownia na Wawelu całkiem dobrze urządzona.



Skałkowy pistolet - dubeltówka. Takie coś widzę po raz pierwszy. ;)

Tutaj z kolei mała dubeltówka z panewkami po jednej stronie. Chyba lepsze rozwiązanie niż z panewkami po bokach. Mniejsze prawdopodobieństwo że z którejś strony wysypie się proch zapalający główny ładunek.





Czy tą armatę odpalało się podpalając temu gościowi fajka?

Furtka w bronie.

Mamy trochę czasu w Krakowie bo pociąg odjeżdża wieczorem więc pojechaliśmy jeszcze w jedno miejsce. Do Muzeum Oskara Schindlera.

Droga prowadzi przez most pełen kłódek.

Muzeum urządzone w dawnej fabryce Oskara Schindlera. Pisać o nim niema co, jeśli ktoś nie słyszał o tej osobie to warto wpisać go w Google i poświęcić trochę czasu by dowiedzieć się jak przedsiębiorca czasów wojny i okupacji uratował życie swoich pracowników Żydowskich przed zagładą w obozach koncentracyjnych.























Schematy i plany budynków polskich miast które miały być przebudowane przez Rzeszę.





Lista Schindlera.








Biurko Oskara Schindlera.

Garnki klepane w jego fabryce.












Nasz pociąg: 19:57. Pierwszym etapem w maju przejechaliśmy 60km w 2 dni z Częstochowy do Zawiercia. Teraz przejechaliśmy 191km w 5 dni z Zawiercia do Krakowa. W sumie 251km po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej. Dobry szlak choć momentami dość trudny. Mimo to raczej nie ostatni. ;)

Przebieg wagonu? 1 176 683km. Ciekawe który rocznik.