3 dni, 823km
3 intensywne dni. Dużo jazdy, dużo zabytków a w samym środku zlot Rometów.
Droga leci szybko. Pierwszy dłuższy postój w miejscowości Glinojeck ze 100km za Warszawą. Gdzieś słyszałem, że jest tam podobno jakaś stara fabryka. Wjeżdżam motocyklem tak blisko jak się da, zsiadam i idę na inspekcję.
Pierwsze witają mnie pułapki w ziemi na nieuważnych zwiedzaczy.
I dochodzę do wielkiego kumina.
Są to ruiny dawnej cukrowni Izabelin. Założona w 1859 roku.
Na kominie jest duża data 1917 więc wtedy przeszła pewnie jakąś wielką przebudowę. I prawdopodobnie w niezmienionej formie istnieje w ruinie do dzisiaj.
Wyglądem przypomina ruiny zakładów włókienniczych w Łodzi.
Sygnowane cegły. Setki a jak nie tysiące sygnowanych cegieł.
Ktoś wie, co to mogło być?
Idziesz sobie idziesz, a to nagle taka dziura w ziemi.
Romet czeka. Skok na wierzchowca i dalej w drogę.
Supernowoczesne obserwatorium astronomiczne.
Wzgórze w Kurzętniku na którym są ruiny zamku.
Z zamku niewiele zostało.
Ale górka fajna.
Ostatni punkt przed zlotem. Ruiny zamku w Szymbarku.
Zamek fajny bo dość dziki. Duży i można podjechać motocyklem w każde miejsce.
Zlot Rometów. Miejscowość Ocypel, ośrodek Jubilat.
Duży, fajny teren z wieloma różnymi domkami, nieograniczonym miejscem do namiotowania i zejściem nad wodę.
Życie zlotowe od przyjazdu w piątek. Elementy obowiązkowe. Duży ruszt, granie, śpiewanie i super ludzie.
Sobota. Grupowy wyjazd na zamek w Gniewie. Jeden z fajniejszych i ciekawszych zamków na jakim jeszcze nigdy nie byłem.
Wewnątrz szklany dach. Temperatura od razu podnosi się o kilka stopni.
Załapaliśmy się na wycieczkę po zamku z przewodnikiem. Po krótkim wstępie zaczęło się od sali tortur.
Wąskie korytarze.
Wykopaliska z czasów wojny.
Karabinki niemieckie M98.
To jest dopiero ciekawe. Oryginalny silnik Jumo 211 od niemieckiego samolotu He111 H6 wyciągniętego z jednego z pobliskich jezior.
Powrót do bazy i imba do nocy. Drogą redukcji bagażu zarezerwowałem sobie uprzednio domek co wyłączyło konieczność taszczenia namiotu i śpiwora a cały ekwipunek który posiadałem po założeniu ciepłych ciuchów można było zmieścić w 25 litrowym plecaku.
Niedziela i powrót do domu. Pogoda średnia, wiatr i chłód. Wyjeżdżając z ośrodka momentami padał deszcz.
Postój w Twierdzy Grudziądz.
I zaliczanie wszystkich fortów do których tylko da się wjechać.
Fort Nowa Wieś.
Jeżeli te daty są prawdziwe to szacun. ;)
Fort Prądzyńskiego.
Ciekawe. Wnętrze mniejszych bunkrów zrobione z półkolistych odlewów.
Fort co się nazywa "Dąb".
Niby lata te same ale technologia skrajnie odmienna od tego co mogę spotkać w swoich okolicach.
A to jest Fort Wielka Księża Góra.
Jako jedyny oficjalnie udostępniony do zwiedzania choć te dzikie niewiele odbiegają stanem utrzymania. Zaleta dzikich zabytków w mniejszych miastach. Są znacznie mniej zdewastowane.
Stanowisko artyleryjskie.
Wartownia.
Schron sanitarny.
Wieżyczka ogniowa.
Schron piechoty.
I księga gości na jednym z tynkowanych budynków.
Czołg na zakończenie. Czołgu nie mogło zabraknąć.
Powrotem dzida do domu. chłodno i wietrznie więc tranzyt autobanem.
Taka sytuacja na A1.