Kraków! Chwila przerwy. Na zdjęciu, w towarzystwie dumnego Rometa jest moja dzisiejsza przewodniczka po okolicznych dziurach. Zna ciekawe miejsca, w które normalni ludzie raczej nie zaglądają.
Jeden z Fortów Twierdzy Kraków.
Stan, jak na obiekt w dużym mieście zaskakująco dobry. W Wawie by się tak nie uchował.
A tutaj były imprezy. Przez środek biegł długi stół. Z prawej był sprzęt hi-fi stereo z podłączonym laptopem z Jutubem.
Jest tego sporo. Większe od Fortów Twierdzy Warszawa. I zupełnie inna technologia budowy, inny schemat rozlokowania pomieszczeń.
Takie wejścia były ponumerowane. I było ich bodajże 12. Albo więcej. Można by tu przyjechać zimą, żeby jakoś ogarnąć rozkład całego kompleksu.
Dzień się kończy. Słońce chowa się pod ziemię. Noc w Kraku.
..zamek też jest!
Oto i główna brama.
Dobczyceczki.
Zamek Dobczyce. Fajny. Po konstrukcji domyślam się, że pełnił głównie funkcję strażniczo-obserwacyjną. Położenie rewelacyjne ale wysokość murów od strony wzgórza w niektórych miejscach do pokonania we dwie osoby. O ile kiedyś miał te same rozmiary co teraz.
Lecę sobie jakąś drogą a tu taki rodzynek.
Zespół klasztorny w Krakowie. Paczcie, jakie kiedyś ładne sklepienia robili.
Godzina 17. Jedziemy razem z Anką w kolejne niekonwencjonalne miejsce. Kamieniołom Liban. Kraków. Miejsce dawnego karnego obozu pracy. Topograficznie parszywe miejsce. Wszędzie wokół skały. Dla tych, którzy tam trafili nie było drogi ucieczki. Schodzimy na dół.
Niektóre elementy znalezione w tej okolicy nie są oryginalne. Na przykład ta żydowska płyta nagrobna wypisana po hebrajsku. Powstała ona na potrzeby filmu "Lista Schindlera" Spielberga, który był kręcony o tym miejscu. I w tym miejscu.
Piece prawdopodobnie również są kopią (1993 r.). Ale nawet jeśli są, przedstawiają te, które były oryginalne.
Graffiti jest jak drogowskaz. Mówi gdzie i którędy da się wejść.
Na zdjęciu wyżej przy datowniku widać resztki torów. Szły na skraju wzgórza niczym linia kolejowa w Tasmanii.
Wracamy na drogę. Bo podobno coś tam jeszcze jest do zbadania.
Wawel! Kilka razy już go widziałem. Ale jeszcze nigdy z tej perspektywy.
Mówią na nią "bzikua".
Kolejny fort. Gdzieś, na skraju miasta. Jest tego tutaj..
Sympatyczna ruina.
Fort Kościuszko. Fajny, duży, odrestaurowany obiekt. Koniec dnia. Wracamy po zmroku. Następnego dnia opuszczam Kraków. Serdeczne podziękowania dla najlepszej przewodniczki w Krakowie!