Na nieużywane bocznice zostało oddelegowanych około 50 starych lokomotyw które w spokoju czekają na zezłomowanie.
Większość z nich to stare ET-22 które co warto dodać były produkowane we Wrocławiu. Z linii montażowej zjechało dokładnie 1184 sztuki, ostatnia w 1989 roku. Ważą po 120 ton, czyli więcej od Boeinga 767.
Większość z nich jest zaplombowana ale do niektórych da się już wejść.
Nigdy nie byłem jeszcze w tego rodzaju lokomotywie. Po obu stronach są identyczne stanowiska kierowania które są połączone tunelem przy jednej ścianie wąskim jak w okręcie podwodnym.
Wzdłuż drugiego boku jest maszynownia, drzwi są zaryglowane bo jest to przedział "wysokich napięć".
Kiera jak w autobusie. Tylko pedałów brakuje.
V-max 125km/h.
Na szczęście są gniazdka do ładowania telefonu. ;)
Moc całej lokomotywy to 4080 koni ciągnięte z trakcji 3000V napięcia stałego.
Kiedyś myślałem że w lokomotywie elektrycznej jest w środku jeden wielki silnik. Teraz się okazuje że w tym przypadku jest 6 mniejszych silników które napędzają osobno każdą z sześciu osi. Czyli można powiedzieć że ma napęd 12x12.
Deflektorek żeby nie wiało. ;)
Niektóre są w trochę gorszym stanie.
Spodziewałem się zwykłego 'dużego' gwintu E27.
Sporo lokomotyw ma pootwierane klapy i widać różne dieselki.
Robiąc foty i czytając deskę rozdzielczą w tej lokomotywie usłyszałem czyjeś kroki na tłuczniu. Skitrałem się w kącie i chwilę odczekałem. Później zobaczyłem oddalającego się ochroniarza. Czyli trzeba mieć się na uwadze. ;)
Popielniczka a obok złącze diagnostyczne? ;)
Tablica jak w elektrowni. Tylko że to nie robi prądu. To go zjada.
Według instrukcji maksymalny prąd mocy ciągłej to 355A a maksymalny prąd rozruchu to 600/750A.