Dzień wcześniej wieczorem dojazd w okolice Wyszkowa (pow. Węgrowski) i nocleg nad Liwcem.
Rano śniadanko i do kajakarni.
Mają tego trochę.
Start z Wyszkowa (pow. Węgrowski). Trasa raczej łatwa, pogoda słoneczna więc dzida i do przodu!
Jakaś kładka. Latamy czasem takimi na motorkach.
Stary stoi na posterunku. ;)
Idzie lekko tylko zielska sporo.
Zanurzyć dziób pod prąd i samo leci do pyska. ;)
Samotne pruchno.
Stoi na oku.
Zamek w Liwie nad samym Liwcem.
Trafiliśmy w czas gdy przed zamkiem wystawiona była Bitwa pod Grunwaldem. Oczywiście nie jest to oryginał ale skala jest 1:1. Prawie 10m szerokości i 4,2m wysokości.
Zamek ma ciekawy fragment historii z okresu okupacji Niemieckiej. Od czasu najazdu Szwedzkiego w XVII wieku który zburzył prawie wszystko co dało się zburzyć nie został odbudowany. W 43 i 44 roku zamek zaczął być rozbierany celem pozyskania cegieł do budowy obozu zagłady w Treblince. Ówczesny, miejscowy archeolog Otto Warpechowski wprowadził w błąd niemieckie władze okupacyjne mówiąc że zamek ma korzenie krzyżackie. Ci natychmiast zaprzestali rozbiórki zamku i uruchomili proces odbudowy i zabezpieczania.
Dopiero po jakimś czasie zorientowali się że tak na prawdę zamek ma czysto polskie korzenie. Szybko zaniechali dalszej odbudowy. Niedługo później uszkodziły go działania wojenne. Po wojnie został zabezpieczony w formie trwałej ruiny i na przestrzeni dziesięcioleci małymi etapami część została odbudowana.
Łódź siedzi ukryta w krzakach.
Jazda po zielonym dywanie.
Spokojna kaczka na pniaku.
Myślę, trochę ją zzumuję dla dobrej foty.
W ułamku sekundy kaczka zmieniła kurs o 180 stopni, odpaliła oba silniki i ewakuowała się w bliżej nieokreślone miejsce.
Jaz na Liwcu przed Węgrowem.
Narrator.
Wyrzut kajaku z rzeki na pomost. Chwilę później okazało się że punkt zdania jest kilkaset metrów wyżej. Ponowne wodowanie i ogień pod prąd tam, gdzie bus jest w stanie dojechać. ;)