Szybki strzał na pomorze do dość ciekawej budowli która nigdy nie została ukończona. I zapewne już nie zostanie.
Mowa o pałacu w Łapalicach. Niektórzy nazywają go zamkiem ale ja nie dostrzegłem w nim nic co miałoby chociaż symboliczny charakter militarny.
Ogólnie miejsce jest już dość znane i na przestrzeni lat zostało barwnie ozdobione kolorowymi piktogramami.
..nawet wewnętrzne ściany basenu.
Wszędzie są drewniane sufity w niezwykłych formach.
Właściciel obiektu podobno zbił niezły majątek w branży meblarskiej i obróbki drewna stąd tyle drewnianych wykończeń nawet na tak wczesnym etapie budowy.
Historia tego miejsca zaczyna się w 1984 roku gdy Gdański bizmesmen zaczął budować dom który w trakcie prowadzonych prac znacznie się rozrósł. W 1991 budowa została wstrzymana z powodu braków w dokumentacji budowlanej.
Powstała nawet niecka sztucznego jeziora.
Dokumentacja budynku została złożona dopiero 11 lat później, w 2002 roku. Niestety została odrzucona i podobno wydano nakaz rozbiórki od której inwestor się odwołał. Druga próba udokumentowania niejasnego statusu budynku została odrzucona w 2013 roku. Od tamtej pory właściciel obiektu nie wykonywał już większych ruchów w celu wznowienia budowy. Przynajmniej ja do takich się nie dogrzebałem.
Od tamtej pory jedynie przybywa tu odwiedzających. W ciągu dnia siedzi tu sporo ludzi. Spacerują, zwiedzają, robią grille i piją piwo.
Jeden z większych tarasów na 4 piętrze.
Z tarasu widok na dach kaplicy.
<kot>
Jedyne co się zmieniło na przestrzeni ostatnich 28 lat to zniknęły drewniane rusztowania wież które kilka lat temu jeszcze na nich wisiały.
Na jednym z boków budowli było spore wzgórze i schody idące donikąd. Miejsce jest zbyt daleko domu by wrócić tego samego dnia więc zatrzymaliśmy się na noc i właśnie tam u szczytu tych schodów w odległości 50 mentów od pałacu rozbiliśmy namiot.
Widok z planowanego miejsca obozu.
Wracamy gdy jest już ciemno.
Na pierwszy rzut oka wydaje się opuszczony. Ale nawet po zmroku krążą po nim ekipy z latarkami.
Obiekt ma takie wzięcie że nawet o 2 w nocy w listopadzie podjeżdżają samochodami całe ekipy żądne nocnych eskapad po wieżach bez okien.
Pobudka. Pogoda trochę wstrętna. Mokro i pochmurno.
Wychodzimy bramą którą weszliśmy. Przyznać muszę, że ciekawe miejsce, mające klimat. I niegdyś zapewne również potencjał.
Będąc blisko Gdyni chciałem jeszcze odwiedzić jedno miejsce. Starą, poniemiecką torpedownię w Babich Dołach w Gdańsku.
To wielki betonowy budynek stojący w morzu ok. 200 metrów od brzegu plaży. Dawne niemieckie laboratorium torpedowe w czasach II WŚ. Kiedyś biegł do niej drewniany pomost z torami kolejki. Teraz zostało już tylko kilka drewnianych pali przy brzegu i żelbetowa ruina wystająca ponad powierzchnię i wyglądająca niczym opuszczona barka z wielkim kominem.
Statki stojące na redzie we mgle.
Na brzegu w pobliżu torpedowni jest sporo budynków technicznych. Tutaj możnaby przyjechać na tydzień i chodzić non stop z plecakiem.
Drewniany dach na drewnianej konstrukcji. Z wielką stalową suwnicą jeżdżącą w poprzek.
Ostatnie foty torpedowni i dzida do domu. 750km samochodem w 2 dni.