Prawie całe ożaglowanie i jazda.
Na koniec dnia dobijamy do Kalmaru. Kolacja i odsypianie. Rano śniadanie i zwiedzanie.
W Kalmarze są dwa miejsca które mnie szczególnie zainteresowały. Zamek Kalmarski i muzeum z wyłowionymi szczątkami zatoniętego statku. Wybraliśmy tą drugą opcję. I to była dobra decyzja.
Kronan należał do największych okrętów liniowych swoich czasów. Zbudowany w 1672 roku. 4 lata później w trakcie bitwy gdy zaczął wykonywać gwałtowny zwrot przechył spowodował wdarcie się wody na dolne pokłady i eksplozję przedziałów amunicyjnych. Większość załogi zginęła w trakcie wybuchu. Poszedł na dno jak kamień. Ogromna strata dla ówczesnej Szwedzkiej Marynarki Wojennej.
Odnaleziono go dopiero w 1980 roku. Leżał na głębokości 26 metrów więc wydobyto z niego mnóstwo rzeczy które teraz są w tym muzeum.
Zdjęcia z dna.
Skrzypce też ze statku.
Niedługo po zatonięciu korzystając z takiego dzwonu wydobyto z wraku 60 dział. Później jego lokalizacja popadła w zapomnienie.
Nasza wachta!
Gdy mieliśmy wypływać przed obiadem okazało się że jest uszkodzona pompa wody w agregacie. Zanim mechanicy to zrobili to wyjście przesunęło się do godziny 17. Więc było trochę czasu wolnego.
W końcu poszedł.
Widok zza kiery.
Niczym intro z Króla Lwa.
Nawigacyjna.
Idzie jak zły!
Żagle w dół, wchodzimy do Helu.
W Helu wita nas nieprzeciętny zachód.
Jak zwykle postój w Helu i impreza w knajpie Kuter, która później przenosi się do kubryku.