wtorek, 15 czerwca 2021

Mały serwis Derbiego i wyjazd na II Wartę Bieszczadzką


Jedną z bolączek Derbiego był nieszczelny zbiornik paliwa. W trakcie deszczu woda dostawała się do środka przez nieszczelność wlewu pomiędzy właściwym zbiornikiem a plastikową białą osłoną widoczną z zewnątrz. Próbowałem to uszczelniać gumą ale w końcu straciłem cierpliwość..

..i kupiłem nowy zbiornik.

Jeszcze niema benzyny.

..a już można się sztachnąć. ;)

Zatem stary zbiornik aut.

Ogólnie Derbi to bardzo fajne, lekkie enduro. Ale niektóre rozwiązania są mało praktyczne. Jak na przykład umiejscowienie gniazda świecy. Cały brud i błoto wydostający się spod przedniego koła ląduje prosto w gnieździe. Próba wykręcenia jej bez wcześniejszego odessania tego syfu jakimś odkurzaczem będzie skutkowała natychmiastowym dostaniem się brudu do cylindra. Niema możliwości wygrzebania tego jakimiś narzędziami, szmatą czy pędzlem.

Różnica polega na nieodkształconym wlewie i wszystkich gwintach mocujących wlew.

Drugą rzeczą był przedni hebel.

Nominalnie tarcza miała 3mm grubości. Ogólna grubość spadła do 2,5mm, nie licząc głębszych wżerów których suwmiarka nie jest w stanie złapać.

Dla klocków również pora. Zamówiłem też klocki na tył, z tyłu wymienię całość jak ogarnę tarczę.


Siedzi. Można lecieć.

Wyjazd na II Wartę Bieszczadzką organizowaną w Bieszczadach przez Wojtiego z kompanii ADV.


450km. Na miejsce dojechałem po zmroku. Następnego dnia widać okolicę. Miejsce obozowiska bajeczne. :)




Można latać na legalu. Wszystko prywatne. A podobno prywatyzacja ziemi jest taka zła. ;)


Nowy namiocik. Mała trójka Quechui. Poprzedni namiot marki Alpinus Chum odszedł na zasłużoną emeryturę. Przeszedł wiele.

Kupiłem go 10 lat temu, wiosną na wyjazd Rometem do Gruzji. Policzyłem i wyszło że spędziłem pod nim 130 nocy. 130 razy był zwijany i rozbijany. Stelaż dopasowałem z innego namiotu bo fabryczny połamał się kilka lat temu. Pokrowiec jest po jeszcze wcześniejszym namiocie. Z tym pokrowcem jeżdżę od 2009 roku. Gdy Monia chciała zszyć paski te rozpadły się w rękach. Od setek godzin spędzonych na słońcu.

Tymczasem na zlocie się rozpadało..


Jest i stara dobra ADV'ka.


Obowiązkowo. ;)

Noc była tak jasna że latarki nie były potrzebne. Ogólnie świetne spotkanie, będę musiał przyjechać tutaj w przyszłym roku. ;)

Dzień powrotu to dzień dalekiej trasy. A jak dzień dalekiej trasy to i dzień jakiejś awarii. Pompka przyspieszacza w gaźniku zaczęła cieknąć. Ale można jechać, wrócę do domu to coś wykombinuję.

Bardziej uciążliwa rzecz wyszła jeszcze w drodze na spotkanie. Na poprzednich Siedleckich Błotach urwałem gdzieś wężyk spustowy od odmy. Z gołego króćca który został w puszce z filtrem powietrza, to co silnik wyrzucił przez odmę leciało centralnie na tarczę. I tarcza i klocki się zaoleiły. Miałem to już zrobić ale ta sytuacja tylko przyspieszyła decyzję.

Niedługo po powrocie.. ;)

Okładziny jeszcze trochę by polatały ale zaolejone na nic się już nie zdadzą.


Tylna tarcza nie była tak zorana jak przednia ale próg również miała wyraźnie zauważalny.

Hebel zrobiony. Można latać bokiem. ;)