wtorek, 16 października 2018

Siedleckie Błota

Jesień, słońce, liście, błoto. Dzień pełen pozytywnych wibracji.


Poranek w drodze do Siedlec. Sina mgła chowa się do lasu. Jak ja lubię wyjeżdżać wczesnym rankiem.

O 7:10 spotkałem się z Michałem na Orlenie w Wawie. Stamtąd dzida na wschód.

To nie dym. To nie smog. To mgła! Której zawirowania w trakcie przejazdu widać gołym okiem. Jak w tunelu aerodynamicznym.

U Daniela w Siedlcach byliśmy równo o 9. Chwila na odpoczynek, słońce akurat grzać zaczęło i lecimy w teren. Ostatnio jakaś wielka susza była i podobno "Mokry Lasek" wysechł. Trzeba to sprawdzić.

Jeszcze szybki serwis. Po 15tys km na nowym silniku pękł wydech na spawie z dosztukowanym kawałkiem rury. Wzmocnienie niczym usztywnienie złamanej kończyny. Ale tłumi część drgań tłumika który teraz wisi tylko na osi wahacza. Można jechać!

Suszyzna straszna. Czwarte spotkanie i pierwszy raz suche drogi. Zawsze było pochmurno i mokro, często lało w trakcie.

Poszukiwanie kałuż i błota.

Na jakiejś drodze pomiędzy jedną wiochą a drugą zeskoczył mi łańcuch z tylnej zębatki dostając się pomiędzy śruby i raptownie blokując koło. Sytuacja dość groźna i niebezpieczna. Na szczęście udało mi się opanować poślizg i zatrzymać motocykl na kołach zostawiając na asfalcie 30 metrowy ślad.

Zeskok łańcucha bardzo dziwny. Po gazowaniu na szutrach i w piachu, wielokrotnych redukcjach, zakrętach, hamowaniu i nagłym odkręcaniu spadł na prostej drodze przy stałej prędkości. Luz zębatki? Ma luz bo gumy są już wyrobione ale przednia zębatka ma taki sam luz fabrycznie. Zużyty łańcuch? Wymieniłem go w tym sezonie i ma nie więcej niż z 3tys km. Zbyt luźny łańcuch? Jest to możliwe ale nie dawał oznak zużycia którymi jest przeskakiwanie na zębach zębatki zdawczej, co wcześniej zawsze w tej sytuacji miało miejsce. Dziwne. W każdym razie łańcuch ma porozgniatane ogniwa i nie nadaje się już do użytku. Siła była tak duża, że przekosiła koło mimo mocno dokręconej osi, blokując je dodatkowo hamulcem. Z jednej strony wyleciała blaszka napinacza, z drugiej opona zaryła o wahacz.

Na szczęście Daniel miał u siebie jakiś nieużywany łańcuch więc skoczył po niego do domu. Pół godziny później nawijałem łańcuch na zębatki. Cała reszta wygląda na sprawną. Godzinę później wszystko było okej i pojechaliśmy na próbę wszamać jakiś obiad. Próba przebiegła pomyślnie. Więc ogień w las!

Mokry lasek mimo suszy jednak miał bagienne miejsca. ;)


Skok kangura.

Różne próby wyciągania. Miejscowi latają tutaj terenówkami. ;)


Błoto zaliczone, czas na leśne drogi.

Zachód się zbliża, pora wracać.

Po powrocie do bazy zobaczyliśmy, że w Romecie Daniela znikła połowa zębów z tylnej zębatki. ;)

Szybka zmiana ciuchów i wracamy do Warszawy. Do tomu dotarłem o 20:30. Dobry, intensywny dzień na koniec sezonu. ;)