poniedziałek, 12 marca 2018

Wraki czołgów

332km, 11.03.2018

          Rozbudzenie motocykla po 142 dniach zimowego snu. Spotkanie siedleckie, trasa terenowa i poligon z wrakami czołgów. Dobry wyjazd na początek sezonu.



Pobudka o 5 rano. O 6:30 wyjazd spod domu. Nowa guma specjalnie z myślą o wyjazdach takich, jak dzisiejszy.

9:00 spotkanie u Daniela w Siedlcach. Droga szybko przeleciała, kilka stopni na plusie, nie było nawet tak zimno. Decyzja zapada spontanicznie. Jedziemy na poligon odszukać wraki czołgów.

Pierwszy przystanek pod pomnicznym egzemplarzem. Teraz pora odnaleźć te niemuzealne.


Dojazd nie jest łatwy.

Gdyby nie lokalny przewodnik, za chiny byśmy tam nie trafili.



Nawet autor tej relacji się załapał!


Po dwóch godzinach brodzenia w błocie, zdyszani trafiliśmy na miejsce. Powitały nas działa..


..a zaraz potem czołgi..





Było ich kilkanaście. T34 i T55. Ćwiczono na nich ataki z powietrza. Stąd dodatkowe oznaczenie oponami pomalowanymi na biało.


Kilka lat temu skradziono niektóre z nich na złom. Wyjechały stąd na lawetach. Odnaleziono je dopiero w Lublinie, gdy TIR z lawetą utknął na skrzyżowaniu.



No to główny punkt wyjazdu zaliczony. Teraz powrót do Daniela na szamanko. Dwie godziny brodzenia w nieprzejezdnych drogach wyssało z nas całą energię.

Kurczak!

Po ognisku trasa terenowa. Bo ta do czołgów była tylko 'turystyczna'.


Test zamarzniętych kałuży.


W końcu Kurczak wpadł w przerębel lodu, którego nie widać bo jest pod cienką warstwą wody. Ja z Wojtkiem polegliśmy wcześniej (co widać).

I jak tu podejść jak zaraz lód się kończy?

Drugie zarwanie się lodu pod Kurczakiem.

Na pomoc przychodzi Wojtek.

Kurczak nie może ustać ze śmiechu i ponownie wpada do wody.

Jakby tego było mało, lód załamuje się też pod Wojtkiem. Zdjęcia nie mają głosu ale cała czwórka brechtała się z tej sytuacji. ;)

..w końcu! Wyciągnięcie motocykla z lodu. Rozruch silnika z wodą w tłumiku. I chwilę później Kurczak znowu wpada w przerębel. ;)


Na koniec dnia wyszło słońce.





Dzień kończymy na odwiedzonej już zeszłą jesienią kopalni.

Powrót do bazy na zmianę ciuchów i szybki strzał do Warszawy. O 22 byłem w domu. Dobry to był dzień! Pozdro dla ekipy!