niedziela, 14 maja 2017

Turniej Rycerski na Zamku w Czersku

14.05.2017, 222km

          Dwa dni temu dowiedziałem się, że na moim zamku w Czersku jest turniej rycerski. Niedziela wolna. W dodatku słoneczna. W sam raz na motocykl. Nie mogło mnie tam nie być! Żeby jednak nie było zbyt łatwo, w drodze na zamek odwiedziłem dwa inne ciekawe miejsca. Może nie do końca po drodze, ale ze słońca trza korzystać. Na turniej dojechałem w najlepszym momencie.


Wyjechałem w trochę innym kierunku, bo na zachód. Podobno niedaleko Grodziska jest jakiś ciekawy budynek, który kiedyś pełnił funkcję kotłowni zakładu stojącego obok. Hale zakładu są zamknięte na cztery spusty, ale budynek jest.. powiedzmy.. 'dostępny'..

Na pierwszy rzut oka nic szczególnego.

Jest i wejście.

W środku konstrukcja okazuje się ciekawa. W całym budynku są dwa wysokie piętra, przez które przechodzi sporo różnej wielkości otworów.

Pomieszczenie parterowe w którym pewna część pomieszczenia jest osadzona jakieś półtora metra niżej a obok są dwa wejścia do dwóch małych pomieszczeń.

Pięterko.

Okrągłe pewnie po jakichś rurach, ale na kwadratowe to nie mam pomysłu.
  
Ciekawe, że duży i masywny stół warsztatowy spadł na schody. Sam i do góry nogami.

Otwieranie drzwi "na konserwę".

I najwyższy poziom.


Wierzchowiec czeka tylko na znak.

Jest nawet wejście na dach.

Lecę dalej. Willa "Zosinek" w Milanówku. Jeden z obiektów, obok których czasem przejeżdżałem, ale zawsze odkładałem sobie ten budynek "na później". To "później" właśnie przyszło. Teraz.

Dżungla. Nie wiadomo, którędy tam wleźć.


Kłódka drzwi piwnicznych. Cały czas zamknięta.

Piwnica klimat ma.

Hydrofory witają mnie.

To znak, że budynek nie został jeszcze doszczętnie rozszabrowany ze wszystkiego, co da się rozszabrować.

Są i schody na górę.

Kalendarz z 1991 roku. Prawdopodobnie był to ostatni rok funkcjonowania tego budynku.

Ktoś tu chyba lubił koty.





No nie. Na górze zazwyczaj jest najlepsze. O ile tylko schody nie są zawalone. :/ Najwyraźniej zwyczajnie przegniły, podobnie jak same sufity w niektórych miejscach. Ciekawe, dlaczego strop tak szybko padł przy względnie dobrym stanie reszty.

Potem pojechałem do Żyrardowa. Widziałem gdzieś, że są tam stare, ceglane budynki dawnych zakładów Stella. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że opuszczone są tylko niektóre. Niektóre zostały odremontowane i dalej funkcjonują. A te niefunkcjonujące? Pozamykane, pomurowane i z sekiuritasem. Słabo je widzę. Odkładam na później. Jadę dalej.

Pałacyk w Radziejowicach. Jest niedaleko Gierkówki którą tyle jeździłem a nigdy do niego nie zjechałem..

..może dlatego, że w sumie to niema tu zbyt wiele, co by mnie zainteresowało. Pałacyk jak pałacyk. Ładny. Ale ja wolę warownie. Broń i technikę wojenną. Wychodzę i zmieniam kierunek. Pora jechać do zamku na turniej. Turniej jest tam od rana, ale mnie najbardziej interesują dyscypliny konne, a one mają być po południu.

W drodze mijam zielonego ADV125 który stoi na poboczu. Właściciel coś grzebie. Tak na poboczu E50, na słońcu. Zawracam i podjeżdżam. Coś się stało? Przerwa na chłodzenie. Bo nowy, wczoraj kupiony i żeby się nie zagrzał. ;)

Dojeżdżam do Czerska. Do wioski wjazd zamknięty bo na rynku i tak nie ma co zrobić z samochodem. Ja Rometem jakoś się przebijam. Na rynku sporo motocykli. Stawiam i Rometa. Ludzi, straganów, straż, wszystko. Full wypas.

Ale co się dopiero dzieje na zamku!

Zawsze miałem ten zamek za odludny. Ostatnio będąc tu zimą, byłem jedyną osoba na całym obiekcie. Nawet brak obsługi. Brama zamknięta. Innymi razami był otwarty, zdarzały się pojedyncze osoby. A teraz patrz, jaka impreza. Żeby się wzgórze od tego luda nie obsunęło!


Obserwując z jednej z wież miejsce zawodów, mój wzrok przykuła pewna postać..

..to ja już wiem, kto będzie moim faworytem w turnieju ;)

Zaczęło się!

Dobra musi być. Puścić wodze w galopie i zająć ręce łukiem. A potem trafić do tarczy o średnicy mniej więcej metra.




Chyba powinienem wrócić do jazdy konnej. Najlepiej biorąc uprzednio kilka lekcji. Najlepiej u kogoś, kto jeździ w bractwie rycerskim.

Człowiek bez twarzy.

Ciekawe, ile lat trzeba trenować jazdę, by móc wykonać taki manewr.
 
Zdenerwował się, że przegrał. I chce spalić zamek.

Były też dyscypliny polegające na przechwyceniu szablą stalowego krążka. Wszystko oczywiście podczas jazdy.

Logo... znaczy "godło" bractwa rycerskiego, które przyjechało na turniej.

Żarło na wypasie.

Godzina przerwy. Aż mi się jeździć od tych konnych zawodów zachciało. Robię patrol przez pola z sadami, z których widać zamek z rzadko oglądanej strony.

Zjawa w oknie.

Zastanawia mnie, dlaczego ta kobieta, zamiast oglądać co się dzieje na dziedzińcu, czyta specyfikację techniczną na tylnej obudowie lampy.

Będzie abordaż?

Część druga.

Zawody z piką i obrotowym saracenem. Trzepnięcie na tyle mocno by obrócił się o 360 stopni daje punkt.

Następnie kolej na cięcie kapusty. Wcześniej wydawało mi się, że jest jedno "ciach" i kapucha leci na pół. A ci ją siekali..

..siekali..

..na plasterki..


Kapusta to pikuś. Spróbujcie trafić w jajko! Wszystko rzecz jasna w galopie!

Ciach! To jest "ścięte jajko" w znaczeniu dosłownym.